Tak jest chyba lepiej. Bo może gdybym ją lepiej poznał, okazałoby się, że nie jest taką, jaką bym chciał. Że nie jest romantyczna, nie lubi sprzytulanych spacerów po wyzłoconym Zdaniem tych, którzy wszystko liczą i mierzą, zakochujemy się średnio 4 razy w życiu. Miłość to nie tylko jedność dusz i ciał, ale głównie wrażenie szczególnego połączenia z tą jedyną osobą. Poczucie, że jest się wybranym, niepowtarzalnym. Chyba właśnie dlatego tak bardzo pragniemy miłości. Uczucie to, jak żadne inne obrosło w tony stereotypów i szkodliwych mitów. Takich, które mogą zrujnować Wam życie. Miłość nie usprawiedliwia wszystkiego, ani nie wymaga rezygnacji z siebie. Można, spokojnie można żyć bez miłości w sensie romantycznym. Zwłaszcza bez takiej, w której więcej toksycznego jadu, niż słodkiej esencji. Jeśli jesteście w związku, zweryfikujcie swoją wiedzę o miłości. Jeśli nie – tym bardziej. Im lepszy i bardziej świadomy start, tym mniej problemów gdy dalej w las. 1. Miłość nie trwa wiecznie A już na pewno nie w takim kształcie jak na początku. Wiele osób ma idealistyczne wyobrażenie o miłości i nawet po 5 nieudanych związkach, ciągle ma nadzieję, że teraz to już na wieki, słodko, i niezmiennie. Życie to zmiana, więc także miłość nie może być ciągle jednakowa. Nie oznacza to, że należy wiecznie szukać nowej. Przeważnie takie zmiany mają efekt jak w kawale: można zmienić kobietę /mężczyznę na innego, inną, tylko przeważnie nic to nie zmienia. Aby uczucie było trwałe, należy wpisać w nie przede wszystkim ciągłe ewaluowanie naszej relacji i otwartość na to, że nie będzie latami tak jak w Harlequinie. Żaden miodowy miesiąc nie może trwać wiecznie. Prędzej czy później spotka się z szarością poranka i dopiero to jest prawdziwym testem miłości. 2. Dwie połówki pomarańczy to bzdura Z co najmniej dwóch powodów. Pierwszy: bo zakłada, że jesteśmy niekompletni, a drugi, bo każe nam wierzyć, że jak już się odnajdziemy, idealnie dopasujemy, to będzie jak w bajce. Ludzie, którzy czują się zupełnie puści w środku bez miłości, partnera, którzy czekają na dopełnienie jak gwiazdkę z nieba, to właśnie osoby, którym prawie ze 100% pewnością związki nie wyjdą. Stłamszą partnera, uwieszą się na nim jak na gałązce, zaduszą tą miłość, albo przeciwnie: dadzą się krzywdzić w imię tego, w co wierzą, bo przecież “nie da się żyć bez miłości”. Jesteśmy kompletni w pojedynkę. Nie musimy czekać na żadne dopełnienie. Gdyby było inaczej rodzilibyśmy się w parach. Jeśli czujesz pustkę, to pamiętaj, że nikt oprócz Ciebie jej nie wypełni. To się robi PRZED miłością, a nie za jej przyczyną. I znacznie lepiej tą sprawę załatwić ZANIM podejmie się poważne życiowe zobowiązania. Mit idealnego dopasowania, każe nam z kolei szukać kogoś, kto będzie pasował do nas tak, że już nic więcej nie będzie nam trzeba. A miłość, prawdziwa miłość, to nieustanna praca, kompromisy i dobra wola, a nie magiczna formułka, która skleja nas jak stłuczony przed wiekami garnek. Nie ma związków idealnych, ani idealnie dopasowanych. Jeśli koniecznie chcemy porównań botanicznych, to lepiej uznać, że jabłko lepiej pasuje do jabłka, ale i z gruszką często świetnie się dogada. W końcu nie od dziś wiadomo, że przeciwieństwa się uzupełniają. ​ Podobają Ci się teksty z Manufaktury? Sprawdź moją KSIĄŻKĘ! KLIK! 3. Miłość nie jest receptą na udane życie Bo nie tylko w miłości się spełniamy i nie tylko miłość stanowi o tym, czy jesteśmy w życiu szczęśliwi, radośni i czujemy sens tego co robimy. Jeśli ciągle czekasz na miłość, a inne obszary twojego życia wymagają pracy i reakcji, to… nie ma na co czekać. Zajmij się działaniem, a nie czekaniem. Jeśli jesteś w związku miłosnym, a i tak czujesz, że czegoś Ci brakuje… także działaj. Miłość już dała co miała dać i nie wypełni każdej życiowej luki. Zdefiniuj czego pragniesz i co musisz zrobić, aby to mieć. Z życzliwym wsparciem łatwiej nam przenosić wszystkie góry. Ale i bez niego, jeśli czegoś naprawdę pragniemy mamy ogromne szanse, że się uda. 4. Miłość nie oznacza rezygnacji z siebie Jeśli ktoś mówi Ci, że dla niego musisz zrezygnować z tego co kochasz, to nie mówi tego z miłości, a raczej ze strachu, zazdrości, egoizmu. Prawdziwa miłość rozmawia, a nie stawia pod ścianą. Także w związku mamy prawo realizować swoje pasje i robić to co kochamy. Niekoniecznie razem. Miłość nie oznacza bycia “przyspawanym” do drugiej osoby. Kochać to pozwalać się rozwijać, a nie zamykać w złotej klatce. Niebezpiecznie jest rezygnować ze wszystkiego dla miłości, bo co nam zostanie, kiedy z jakiś powodów jej zabraknie? 5. Miłość NIGDY nie jest usprawiedliwieniem krzywdzenia kogokolwiek Jeśli ktoś to robi i zasłania się miłością, to nie owijajmy w bawełnę: jest skończonym dupkiem, który nie ma krzty pojęcia o uczuciach. Zapamiętajcie jednak raz na zawsze: jeśli ktoś Was krzywdzi: bije, osacza, oskarża, tłamsi, obraża, ogranicza waszą wolność osobistą, straszy, niszczy, to nie jest miłość i nigdy nie będzie. Z takich związków się ucieka. Im szybciej, tym lepiej. Im dalej i bardziej zdecydowanie, tym skuteczniej. 6. Miłość zaczyna się zawsze od Ciebie To już było, ale nigdy dość przypominania. Ona zaczyna się zawsze w nas samych. I wszystko to, co nam w niej wychodzi, albo nie, nie bierze się jak lubimy myśleć z okoliczności i z drugiego człowieka, ale przede wszystkim z tego, co jest, żyje, gra i kocha w nas. Jeśli ciągle coś Ci w miłości nie wychodzi, jeśli w kółko powtarzasz te same schematy, przyjrzyj się sobie. I własnym wyborom. I nie szukaj ciągle na oślep, a zwłaszcza wtedy, kiedy nie znasz odpowiedzi, na własne pytania. To bez sensu. Tracisz czas, tracisz energię, zbierasz razy. Tak się nie dowiesz, nie tędy droga. Droga do prawdziwej, wartościowej miłości wiedzie przez pokochanie i zrozumienie siebie. I to jest odpowiedź na wszystkie pytania. Jeśli siebie kochasz, nie pozwolisz się krzywdzić, nie uważasz, że ktoś Cię zbawi za Ciebie, nie czekasz, że miłość coś Ci rozwiąże i załatwi, nie wierzysz w to, że coś będzie Ci dane raz na zawsze i że będzie jak w bajce. Jesteś realistą. Chcesz dobrze dla siebie i dla drugiego człowieka. Tak się kocha naprawdę. I tak się kocha szczęśliwie. Wierzę, że ten tekst jest wartościowym przekazem dla wszystkich, którzy kochają i szukają miłości. Żałuję, że sama nie przeczytałam go, gdy miałam naście lat. A może nic by to nie dało? 😉 Jeśli uważasz tak jak ja, chcesz podzielić się swoim doświadczeniem, zostaw ślad i podaj dalej! Dziękuję 🙂

Przysłowia : " Stara miłość nie rdzewieje " -" Miłość - uparta jak koń narowisty , a kapryśna jak dziecko " -"…

Gary Chapman, Randy Southern PRZEWODNIK PO RELACJACH RODZINNYCH Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa Tytuł oryginału: The World's Easiest Guide to Family Relationships ISBN 978-83-7492-028-5 Spis treści RELACJE ZE WSPÓŁMAŁŻONKIEM Rozdział 1: Zanim wypowiesz sakramentalne „tak”11 Rozdział 2: Kłopoty w raju35 Rozdział 3: Moc słów (Pierwszy język miłości: afirmacja)55 Rozdział 4: Najważniejszy jest czas (Drugi język miłości: wspólnie spędzany czas)77 Rozdział 5: Dowody uczuć (Trzeci język miłości: prezenty) 97 Rozdział 6: Czyny miłości czy pełna miłości bezczynność (Czwarty język miłości: pomoc) 115 Rozdział 7: Nawiązywanie kontaktu (Piąty język miłości: dotyk)133 RELACJE Z DZIEĆMI Rozdział 8: Stary przepis na szczęśliwą rodzinę. Część I (Pięć składników udanej rodziny)153 Rozdział 9: Stary przepis na szczęśliwą rodzinę. Część II (Pięć składników udanej rodziny)177 Rozdział 10: Wielka mowa dla małych ludzi (Pięć języków miłości w życiu dzieci) 201 Rozdział 11: Nastolatki mają głos (Pięć języków miłości w życiu nastolatków)223 JAK OCALIĆ ZWIĄZEK W OKRESIE KRYZYSU Rozdział 12: Wyboista droga do raju (Rozwiązywanie problemów w małżeństwie)245 Rozdział 13: Życie w prawdzie (Przezwyciężanie destrukcyjnych wzorców zachowań w małżeństwie)263 Rozdział 14: Sztuka spokoju (Jak panować nad gniewem w życiu rodzinnym)283 Rozdział 15: Siła jednego (Pomoc dla samotnego rodzica)299 Rozdział 16: Razem, a jednak osobno (Wzmacnianie związku w okresie separacji)317 Rozdział 17: Czy to twoje ostatnie słowo? (Podjęcie decyzji o dalszym losie związku)333 DODATKI 1. Najczęściej zadawane pytania na temat miłości, małżeństwa, rodziny i... teściów351 2. Materiały dla małżonków do dyskusji na temat pięciu języków miłości 363 Indeks369 RELACJE ZE WSPÓŁMAŁŻONKIEM PIĘĆ JĘZYKÓWMIŁOŚCI Afirmacja Czas Prezenty Pomoc Dotyk SCENKA Z ŻYCIA — Jak ci się układa z Adele? — zapytał Owen, wkładając koszulkę. — Chyba wszystko jest w porządku — westchnął Rich, otwierając sportową torbę. — Dlatego tak wzdychasz? — wyraził powątpiewanie Owen. — Dużo rozmyślałem o naszej relacji. To wszystko — wyjaśnił Rich. — Sądziłem, że wyznałeś jej, iż jest tą jedyną — jęknął Owen. — Czy nie rozmawialiście o kupnie zaręczynowego pierścionka? — Fakt — przyznał Rich. — Później dostrzegłem jednak coś, co mnie zaniepokoiło. — Znowu... — wymamrotał Owen. — Nie, to nie to, o czym myślisz — zaprotestował Rich. — Wiem, że uważasz, iż jestem zbyt wybredny. Mylisz się. Zawsze gdy zrywałem z dziewczyną, miałem ważny powód. — Masz rację — przytaknął ironicznie Owen. — Pamiętam, jak zerwałeś z Sharon, bo zbyt dużo mówiła, kiedy graliście w minigolfa. — Daj spokój. Przez jej paplanie popsułem trzy ostatnie piłki — żachnął się Rich. — Później spławiłeś Erin, ponieważ zapytała, po co ci tyle płyt CD — kontynuował Owen. — Od tego wszystko się zaczyna — wyjaśnił Rich. — Dziewczyna zadaje niewinne pytanie, a później wszystkie twoje płyty trafiają na wyprzedaż. Wiem, jak to jest. — Później uznałeś, że nie możesz się spotykać z Lori, ponieważ jej numer polisy ubezpieczeniowej był niższy od twojej — przypomniał Owen. — Nie sądzisz, że to dziwne, iż numer jej polisy rozpoczynał się od „302 ”, podczas gdy nasze zaczynają się od „310”? — zapytał Rich. — Zawsze powtarzała, że jest młodsza ode mnie, dlaczego zatem wyprzedziła mnie o osiem milionów miejsc na liście ubezpieczonych? — Nie zamierzam się z tobą kłócić— odparł Owen. — Na czym polega problem z Adele? To piękna, wesoła i twórcza dziewczyna. Na dodatek kocha dzieci tak samo jak ty. Podobnie jak ty uwielbia grać w golfa. Pochodzi z rodziny o bliskich relacjach, takiej jak twoja. Ma wszystkie cechy, których szukałeś. Dlaczego zacząłeś mieć wątpliwości? — Z powodu jej srebrnej zastawy — odrzekł Rich. — Co takiego? — W sobotę zaprosiła mnie do siebie na obiad — wyjaśnił Rich. — Już chciałem wziąć do ust pierwszy kęs, kiedy zauważyłem na widelcu ślady zaschłego sosu. Owen spojrzał na niego zdumiony. — Co chciała, abym jej udowodnił? — kontynuował Rich, nie zwracając najmniejszej uwagi na reakcję przyjaciela. — Miałem jej dowieść swojej miłości, trując się jadem kiełbasianym? Byłem tak zdegustowany, że podczas całego obiadu nie spojrzałem jej w oczy. — Rozumiem. Podanie brudnych sztućców nie stwarza nadziei na udaną przyszłość was obojga — powiedział Owen. — Możesz się śmiać — odparł Rich. — Szkoda, że nie widziałeś tego widelca. Owen zamknął swoją szafkę i ruszył w stronę drzwi. — Pewnego dnia uszczęśliwisz jakąś kobietę — rzucił przez ramię. — Nie zrobisz tego jednak, biorąc z nią ślub. Pewnie zastanawiacie się nad tym, co rozdział o randkach robi w książce poświęconej małżeństwu. Każde małżeństwo ma jednak jakiś początek, prawda? Okres spotykania się na randkach stanowi logiczny punkt wyjścia do rozważań o małżeństwie, ponieważ wiele prawidłowości i procesów zachodzących w rodzinach ma swoje źródło w okresie chodzenia ze sobą. Zacznijmy zatem od początku... a przynajmniej od okresu bezpośrednio poprzedzającego chwilę, w której wypowiadamy sakramentalne „tak”. Jeśli wypowiedzieliście już te słowa, rozdział ten dostarczy odpowiedzi na pytanie, dlaczego i jak znaleźliście się w dającym zadowolenie, a jednocześnie stanowiącym spore wyzwanie związku. Oczywiście temat randek jest zbyt obszerny, aby przeanalizować go w jednym rozdziale, dlatego skoncentrujemy się jedynie na czterech dziedzinach, które mają związek z życiem małżeńskim (a zatem również z życiem rodzinnym): Dlaczego należy umawiać się na randki? Czego unikać? Jakich cech poszukiwać u partnera? Co powinno być celem chodzenia z drugą osobą? Co można osiągnąć poprzez chodzenie na randki Gdybyśmy zapytali dwanaście osób, dlaczego chodzą na randki, przypuszczalnie otrzymalibyśmy dwanaście różnych odpowiedzi. Niektóre odpowiedzi byłyby idealistyczne („Aby znaleźć pokrewną duszę”), inne bardziej przyziemne („Nie lubię chodzić sama do kina”). Umawianie się na randki oznacza różne rzeczy dla różnych ludzi. Niektórzy traktują to jako hobby lub sposób spędzania czasu, inni uważają za sprawę życia i śmierci. U jednych chodzenie z drugą osobą wywołuje dreszczyk emocji towarzyszący polowaniu, inni odnoszą się z lekceważeniem do tego, co traktują jako „grę”. Osobom poważnie traktującym chodzenie na randki (którzy uważają, że chodzi o coś więcej niż miłe spędzenie piątkowego wieczora) przedstawimy cztery powody, dla których w dalszym ciągu powinny się umawiać na śmiechu warte randki w ciemno i znosić towarzystwo zakochanych wielbicieli. 1. Dzięki umawianiu się na randki zdobywamy cenną wiedzę na temat płci przeciwnej Gdyby uznać małżeństwo za rodzaj kariery zawodowej, umawianie się na randki byłoby stażem. Przebywanie w towarzystwie osób przeciwnej płci dostarcza „szkolenia” niezbędnego do tego, aby stać się pożądanym kandydatem na małżonka (podobnie jak dobry staż czyni człowieka pożądanym kandydatem na pracownika). Im więcej czasu spędzicie z chłopakami lub dziewczynami, tym pewniej będziecie się czuli w ich towarzystwie. Im pewniej będziecie się z nimi czuli, tym lepszymi będziecie partnerami. Im lepszymi będziecie partnerami, tym wyższa będzie wasza wartość na rynku kandydatów do małżeństwa. Jeśli twoje informacje na temat płci przeciwnej pochodzą z okresu, kiedy próbowałeś jakoś przeżyć z bratem lub siostrą, chodzenie na randki sprawi, że docenisz różnice wywołane przez chromosomy. Z drugiej strony, umawiając się z dziewczyną czy chłopakiem, zrozumiesz, że w wielu dziedzinach mężczyźni i kobiety są do siebie bardziej podobni niż sądziłeś lub byłeś gotów przyznać. Spędzanie czasu z przedstawicielami płci przeciwnej jest dobrym sposobem na ich „odmitologizowanie”. Brak osobistych doświadczeń powoduje, że mężczyźni i kobiety tworzą stereotypowy lub wyidealizowany obraz płci przeciwnej. Regularne kontakty z osobami o odmiennych chromosomach są najlepszym sposobem na przełamanie utartych wyobrażeń i idealistycznych koncepcji oraz zastąpienie ich poglądem mającym solidniejsze oparcie w rzeczywistości. Georgia miała wyrobiony pogląd na temat charakteru mężczyzn i ich oczekiwań wobec kobiet ukształtowany w wyniku obserwacji, w jaki sposób ojciec traktował jej matkę. Kiedy jednak zaczęła umawiać się na randki, stwierdziła, że koledzy w niczym nie przypominają jej ojca. Ku swojemu zaskoczeniu odkryła, że z niektórymi rozmawia się lepiej niż z dziewczynami. Chociaż do tej pory nie stworzyła trwałego związku, wie, że jest do tego zdolna, mimo że wcześniej wcale nie była tego pewna. T. J. miał problem związany z fantazjowaniem na temat niektórych dziewcząt z liceum. Podczas lekcji bujał w obłokach, wyobrażając sobie, jakie są naprawdę niektóre z jego koleżanek. Później umówił się na randkę z kilkoma i odkrył, że „dziewczyny jego marzeń” były prawdziwymi ludźmi, z takimi samymi słabostkami, wadami i przykrymi cechami charakteru, jak wszyscy inni. Stwierdził też, że znacznie łatwiej mu rozmawiać z prawdziwą osobą niż wytworem własnej wyobraźni. Nie myślę, że uda ci się całkowicie zrozumieć osobę przeciwnej płci. Pewnych spraw po prostu nigdy nie pojmiemy. Dzięki umawianiu się na randki można jedynie ogólnie zrozumieć, jak myślą chłopcy i dziewczyny, co ma dla nich znaczenie i jak należy się z nimi porozumiewać. Wszystkie te informacje staną się niesłychanie przydatne, kiedy postanowisz związać się z kimś na stałe. Można to nazwać przewagą w wyścigu do małżeństwa. 2. Umawianie się na randki sprzyja kształtowaniu własnej osobowości Jeśli jesteś zadowolony ze wszystkich cech swojej osobowości i uważasz, że niczego nie powinieneś zmieniać, nie zawracaj sobie głowy chodzeniem na randki. Spotykanie się z drugą osobą, podobnie jak każda inna relacja, rzuca światło na pewne mniej zachwycające aspekty naszej osobowości. Ludzie, którzy pragną poznać siebie — sposób, w jaki mówią, słuchają, zachowują się i traktują innych — uzyskają wiele cennych informacji w wyniku umawiania się na randki. Kluczowe znaczenie ma tutaj rozpoznawanie sygnałów przesyłanych przez partnera. Keith był duszą każdego towarzystwa. Ludzie za nim przepadali (tak przynajmniej mu się wydawało), ponieważ był gotowy do powiedzenia i zrobienia wszystkiego, aby ich rozweselić. Pewnego razu sprawił poważny kłopot kelnerce, udając, że nie potrafi czytać. Ku swojemu zaskoczeniu zauważył, że jego partnerka skuliła się ze wstydu. Kumple zawsze zachęcali go do dziwacznych zachowań, dlatego był zaszokowany, że jego dziewczyna poczuła się zażenowana tą sytuacją. Tak nim to wstrząsnęło, że od tej pory zaczął się starać być bardziej opanowany i spokojny w towarzystwie innych. Nie oznacza to, że powinniśmy być tacy, jak oczekują tego osoby, z którymi umawiamy się na randki. Z drugiej strony chodzenie z dziewczyną (chłopakiem) może stworzyć wyjątkową okazję, by przyjrzeć się sobie oraz odpowiedzieć na wiele pytań związanych z tym, dlaczego inni reagują na nas w taki, a nie inny sposób. Wiedza ta może się okazać bardzo pomocna podczas poszukiwań partnera na całe życie. 3. Dzięki chodzeniu na randki można wnieść cenny wkład w życie drugiej osoby Spokojnie, nie chodzi tutaj o apele podobne do tych, jakie padają w programie Oprah Winfrey. Nie chodzi tutaj o wydarzenia, które zamienią się w sentymentalne wspomnienia lub doprowadzą do zaskakujących powrotów po dwudziestu latach („W następnym programie Oprah Winfrey: Ludzie, którzy wywarli wpływ na życie innych”). Mamy tutaj na myśli niewielki, codzienny wpływ, który ostatecznie toruje drogę poważnym zmianom w ludzkim życiu. Catherine była introwertyczną, nieporadną i nieśmiałą studentką drugiego roku, kiedy zaczęła się spotykać z Darinem. Od początku ich znajomości Darin stale powtarzał, jaka jest piękna. Zawsze słuchał z zainteresowaniem, gdy zdobywała się na odwagę, aby podzielić się swoją opinią. Śmiał się z jej nieporadnych żartów. Sprawił, że poczuła się ważna. W czasie ich ośmiomiesięcznej znajomości pewność siebie Catherine niesłychanie wzrosła. Darin pomógł jej wyjść ze skorupy i ujawnić ukryte możliwości. Ich związek nie przetrwał, lecz jego skutki wytrzymały próbę czasu. Dzisiaj Catherine jest energiczną, pewną siebie kobietą, która odniosła sukces w biznesie. Należy zwrócić uwagę, że nie tylko ona odniosła korzyść ze spotykania się z Darinem. Chłopak mógł się na własne oczy przekonać, jak jego uwagi i słowa zachęty pomogły Catherine rozkwitnąć i stać się nową osobą. W rezultacie nabrał pewności, że może pomagać innym i zapragnął w dalszym ciągu to czynić. Przypuszczalnie kobieta, którą kiedyś poślubi, odniesie wielki pożytek z tego, czego nauczył się podczas chodzenia z Catherine. Każdy ma coś cennego do zaofiarowania innym i może im to przekazać podczas chodzenia na randki. Chociaż ta wzajemna wymiana nie musi prowadzić do małżeństwa, może odmienić nasze życie na wiele różnych sposobów. 4. Dzięki chodzeniu na randki będziesz mógł odkryć, jaką osobę pragniesz poślubić Powiedzmy to szczerze na samym początku. Pan Idealny nie istnieje, nie ma też Pani Idealnej. Na tarasie obserwacyjnym wieżowca Empire State Building nie czeka na nas partner doskonały, jak w filmie Bezsenność w Seattle lub Przygoda miłosna. Jeśli wyobrażacie sobie przyszłego współmałżonka na podstawie przesłania płynącego z Hollywood, wyświadczcie sobie przysługę i ponownie przemyślcie, jaki jest wasz ideał partnera. Jeśli lista przymiotów męża lub żony zawiera takie elementy, jak „oszałamiająco piękny”, „niewyobrażalnie bogaty”, „niesłychanie mądry” lub „osiągający nieprawdopodobne sukcesy”, możecie powstrzymać się z planowaniem miodowego miesiąca. Będziecie musieli na niego długo poczekać. Nie ma niczego złego w posiadaniu wysokich oczekiwań wobec przyszłego współmałżonka, jeśli nie eliminują one wszystkich potencjalnych kandydatów. Właśnie tutaj przychodzi nam z pomocą chodzenie na randki. Po umówieniu się na randkę z wystarczającą liczbą osób płci przeciwnej odkryjesz, jakie cechy są dla ciebie naprawdę ważne, a które mają znaczenie drugorzędne. Będziesz wiedział, jaki typ osobowości ci odpowiada, a z jakim popadasz w konflikty. Krótko mówiąc, będziesz wiedzieć, które z twoich żądań nie podlegają negocjacji. Bardzo prawdopodobne jest również to, że twoje odkrycia cię zaskoczą. Stosunkowo niewielu ludzi bierze ślub z osobą odpowiadającą wizerunkowi idealnego partnera. Cechy, które kiedyś wydawały się ważne, tracą znaczenie w miarę poznawania ludzi posiadających inne, bardziej interesujące przymioty. Na przykład miejsce zamożności na liście koniecznych cech przyszłego partnera może zająć uczciwość. Zamiast poślubienia kogoś zorientowanego na sukces można wybrać człowieka, który ponad sukces przedkłada rodzinę. Im więcej ludzi poznacie podczas umawiania się na randki, tym bardziej świadomego wyboru życiowego partnera będziecie mogli dokonać. Ojciec Shany był na studiach gwiazdą footballu, dlatego dziewczyna sądziła, że poślubi kogoś takiego jak on. W szkole średniej i na studiach należała do drużyny cheerleaderek i do ostatniego roku nauki spotykała się wyłącznie z piłkarzami i koszykarzami. Dopiero później odkryła, że znacznie bardziej interesują ją młodzi mężczyźni zajmujący się fotografią i pisarstwem niż sportowcy. Przekonała się, że kreatywność jest dla niej ważniejsza od popularności. Z marzeniem o znalezieniu Pana lub Pani Idealnej rozstajesz się z wielkim trudem. Niezależnie od tego, jaki możesz się wydawać cyniczny, w głębi duszy marzysz, że pewnego dnia spotkasz kogoś, kto zrobi na tobie takie wrażenie, że zakochasz się w jednym momencie, a on zaspokoi wszystkie twoje potrzeby i spełni wszelkie wymagania. Na szczęście, w miarę spotykania się z coraz większą liczbą osób, zaczniesz zdawać sobie sprawę, że niedoskonałość jest zjawiskiem bardzo powszechnym. Kiedy zrozumiesz, że nikt nie posiada wszystkich cech, których szukasz, będziesz musiał rozstrzygnąć, jakie przymioty powinni mieć ludzie, z którymi pragniesz spędzać czas, a to jest pierwszym krokiem do poważnego myślenia o małżeństwie. Sprostowanie: uczciwość wymaga, aby wspomnieć o przynajmniej jednym argumencie, który przemawia przeciwko umawianiu się na randki. W niektórych kulturach nie ma mowy o tym, by młodzi mężczyźni i kobiety myślący o małżeństwie, spotykali się ze sobą. Zadanie kojarzenia par należy do rodziców, których decyzje mają charakter ostateczny. W takich społecznościach małżonkowie poznają się często dopiero w dniu ślubu. Chociaż ten sposób postępowania może się nam wydawać przestarzały, doprowadził do stworzenia wielu udanych i stabilnych związków. Nie zachęcamy, aby zadanie kojarzenia par pozostawić rodzicom, lecz przypominamy, iż istnieją inne drogi prowadzące do małżeństwa. Jeśli jesteście tacy, jak większość ludzi, będziecie woleli raczej spróbować szczęścia na wieczorku dla samotnych zorganizowanym w miejscowym zakładzie penitencjarnym, niż pozwolić, aby rodzice wybrali wam życiowego partnera. Powoduje to, że chodzenie na randki mimo wszelkich niedogodności i braków jest jedynym sposobem znalezienia męża czy żony. Czego się wystrzegać Nie twierdzimy, że należy chodzić na randki wyłącznie z innymi parami lub skrupulatnie sprawdzać każdego przed wspólnym spędzeniem wieczoru. Celem tej części jest zwrócenie uwagi na pewne błędy popełniane podczas chodzenia z drugą osobą, które mogą mieć negatywny wpływ na stworzenie trwałego związku. 1. Nie pozwól, aby dominującą rolę odgrywał czynnik fizyczny Jeśli chodzisz z drugą osobą wystarczająco długo, słyszałeś już pewnie wiele argumentów przemawiających za podjęciem współżycia seksualnego. Wśród nich wymienia się często następujące: Seks jest naturalnym sposobem okazywania miłości drugiej osobie. Mężczyzna i kobieta powinni wiedzieć, czy są do siebie dopasowani pod względem fizycznym. Seks jest kolejnym logicznym krokiem w rozwoju relacji. Pozwólcie, że wskażemy tylko jeden powód, dla którego należy odłożyć plany poznania tej dziedziny na później: Seks przytłoczy wszystkie inne sfery waszej znajomości. Nie chcemy przytaczać tutaj moralnych argumentów przemawiających przeciwko rozpoczęciu współżycia przed ślubem. Nie będziemy zajmowali się takimi kwestiami, jak niechciana ciąża lub choroby przenoszone drogą płciową. Nie będziemy też nawiązywali do takich kwestii, jak niskie poczucie własnej wartości, z którym borykają się ludzie prowadzący życie seksualne przed ślubem. (Oczywiście, nie ma powodu, aby wszystkich tych rzeczy nie wziąć pod rozwagę, gdy staniemy wobec pokusy poszerzenia fizycznych granic znajomości z drugą osobą). Chcemy jedynie podkreślić, że po wprowadzeniu do relacji elementu seksualnej intymności takie rzeczy, jak wzajemne poznanie, poważna rozmowa i zabawa dla samej zabawy zejdą na dalszy plan. Równowaga w relacji zostaje zachwiana, gdy wspólnie spędzany czas zostanie zdominowany przez seks. Niestety, nie jest to błąd, na którym partnerzy mogą się czegoś nauczyć. Nie można odwrócić skutków współżycia, nawet gdy się odkryje, że decyzja ta była błędem. Po przekroczeniu pewnej granicy bardzo prawdopodobne jest, będzie ona przekraczana ponownie. Raz za razem. Jeśli wprowadziliście do waszego związku element fizycznej intymności lub szybko docieracie do niebezpiecznej granicy, należy dokonać poważnej oceny łączącej was relacji, ustalić wyraźne zasady i konsekwentnie ich przestrzegać. Może się z tym wiązać odwiedzanie innych miejsc oraz ustalenie innego sposobu wspólnego spędzania czasu. Może to oznaczać ograniczenie czasu sam na sam z partnerem oraz zmianę sposobu fizycznego wyrażania uczuć — np. rezygnację z pieszczot i namiętnych pocałunków. Może też wymagać spędzania większej ilości czasu z innymi parami lub w większej grupie. Należy uczynić wszystko, co można, aby utrzymać w ryzach fizyczną sferę łączącej was relacji. 2. Nie ograniczaj możliwości, jakie stwarza chodzenie na randki Wszyscy znamy wzruszające opowieści o „miłości od pierwszego wejrzenia” („Poznaliśmy się z mężem w szóstej klasie szkoły średniej. W ciągu dwóch ostatnich lat ogólniaka chodziliśmy wyłącznie ze sobą i pobraliśmy się na studiach. Żadne z nas nie umawiało się nigdy z innymi. Od dwudziestu dwóch lat jesteśmy szczęśliwym małżeństwem...”). Nie znamy jednak mniej romantycznej strony tej opowieści („Obawiałam się, że zostanę starą panną i poślubiłam pierwszą osobę, którą poznałam. Jesteśmy ze sobą od pięciu lat i chociaż kocham mojego męża, często zastanawiam się, czy nie mogłam znaleźć kogoś lepszego”). Jak wcześniej wspomnieliśmy, chodzenie na randki może dostarczyć cennych informacji na temat relacji z osobami płci przeciwnej. Jeśli jednak ograniczysz umawianie się do jednej lub dwóch poważnych relacji, zawęzisz doświadczenia do małego grona osób. Nie będziesz też wiedział, co tracisz, dopóki nie będzie za późno. Zwykle lęk i poczucie niepewności skłania ludzi do nawiązania głębszej relacji we wczesnej fazie znajomości. Obawiają się, że jeśli natychmiast z kimś się nie zwiążą, nigdy nie uda im się znaleźć partnera. Chociaż relacja oparta na wzajemnym oddaniu może dawać poczucie bezpieczeństwa, zmniejsza szanse poznania i nawiązania znajomości z naprawdę interesującymi przedstawicielami płci przeciwnej — ludźmi, którzy mogą otworzyć przed nami możliwości głębszych relacji, dających większe poczucie spełnienia. Nie sugerujemy, że twój notes z telefonami osób płci przeciwnej powinien być wielkości książki Stephena Kinga lub że w umawianiu się na randki chodzi o ilość. Wskazujemy jedynie na to, że warto wykorzystać wszystkie możliwości, jakie stwarza chodzenie z drugą osobą. 3. Nie daj się ogłupić atmosferze romansu W tej części książki poradzimy tym, którzy są przekonani do chodzenia tylko z jednym partnerem, aby zdjęli różowe okulary i rozbijemy je na ich oczach. Spójrzmy na trzy czynniki, które wchodzą tutaj w grę: Wszyscy posiadamy określone zalety i wady, jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, zdolności, wychowanie, osobowość i charakter. Kiedy jesteśmy zakochani w drugiej osobie, łatwo nam przecenić jej zalety i przejść do porządku dziennego nad wadami. („Nie mogę uwierzyć, że koleżanki z pracy uważają zachowanie Barbary za przykre. Nie rozumieją, że stara się jedynie im pomóc, wskazując na ich błędy”. „Bob nie jest tępy. Po prostu nie interesuje go to samo, co ciebie”). Przeoczenie wad drugiej osoby może się okazać bardzo kosztowne. (Niestety ten rodzaj błędu staje się widoczny dopiero z perspektywy czasu). Jeśli podejrzewasz, że atmosfera romansu mogła cię zaślepić, wykonaj następujące ćwiczenie. Razem z partnerem sporządźcie listę cech, które u siebie cenicie. Bardzo prawdopodobne, że zakochani po uszy, całymi godzinami będziecie wypisywać przymioty partnera, które was do niego pociągają. Potem wypiszcie cechy, których nie lubicie u drugiej osoby i te, które powodują problemy w waszej relacji. Zapiszcie wszystkie rzeczy — dobre, złe i paskudne. Jak się czułeś, zapisując niektóre mniej pochlebne cechy ukochanej czy ukochanego? Czy trudno ci było znaleźć szczeliny w jego zbroi? Czy wykonanie tego ćwiczenia nastręczało ci trudności? Jeśli tak, możesz być zaślepiony przez atmosferę romansu. We wczesnym okresie znajomości zauroczenie atmosferą romansu nie musi być rzeczą złą. W rzeczywistości jest to sympatyczne doznanie. Jednak w późniejszej fazie może być niebezpieczne. Prędzej czy później trzeba będzie przyjąć do wiadomości, że nasz ukochany nie jest doskonały oraz że w ciągu dziesięciu lat może zamienić nasze życie w koszmar. Im prędzej odkryjesz wady i zalety ukochanej osoby, tym większa będzie szansa, że wasza znajomość przetrwa próbę czasu. Chociaż nie będziesz już doświadczać równie silnych emocji, trzeźwe przyjrzenie się faktom jest często bardziej korzystne dla znajomości od wzniosłego zakochania i chodzenia z głową w chmurach. 4. Nie wierz w to, że miłość zwycięży wszystko Wszyscy wielokrotnie słyszeliśmy, jak ludzie bronili swojego związku z drugą osobą, mówiąc: „Najważniejsze, że się kochamy”. Gdybyśmy zapytali narzeczonych, dlaczego chcą się pobrać, przypuszczalnie odpowiedzieliby: „Ponieważ się kochamy”. Czym jest miłość? Czy jest to zapierające dech w piersi uczucie, którego doświadczamy, patrząc w oczy ukochanej osoby? Czy jest to uczucie wielkiego szczęścia, którego doświadczamy, przebywając w towarzystwie ukochanego czy ukochanej? Czy jest to przeżycie tak głębokie, że nie można go opisać? Prędzej czy później będziesz musiał odpowiedzieć sobie na takie pytania, bowiem jeśli tego nie uczynisz, narazisz się na niebezpieczeństwo spędzenia reszty życia z niewłaściwą osobą z powodu reakcji fizycznej, która po latach zamieni się w szmery w sercu lub wrzody w żołądku. Uczucia są bardzo nieprzewidywalne (powtórz to szybko dziesięć razy). Przychodzą i odchodzą, podobnie jak nastroje. Co się stanie, gdy przestaniesz doznawać fizycznych wrażeń w obecności ukochanej? Czy będzie to oznaczało, że przestałeś ją kochać? Czy będziesz musiał zerwać łączący was związek i zacząć szukać kolejnej osoby wywołującej niepokój w żołądku? Nie zrozumcie nas źle. Nie występujemy przeciwko miłości. Fizyczne doznania są bardzo ważne w każdym romantycznym związku, chodzi jedynie o to, aby nie przypisać im zbyt wysokiej roli w relacji z drugą osobą. Inaczej mówiąc, nie należy bezkrytycznie podążać za głosem serca, decydując się na miłosne oddanie. Pamiętaj, aby oprócz serca kierować się również głową. Budując relację, pozwól, aby twoje emocje współdziałały z racjonalnymi decyzjami. Jakich cech poszukiwać u przyszłego współmałżonka Jeśli jesteś absolutnie pewny, że nie chcesz, aby rodzice wybrali ci współmałżonka, wówczas odpowiedzialność spada na ciebie. W jaki sposób znaleźć odpowiedniego kandydata na męża lub żonę? Chociaż nikt nie może ci powiedzieć, jaki powinien być twój życiowy partner, można wskazać kilka zasad, o których warto pamiętać podczas poszukiwań. Wspólne zainteresowania Stare powiedzenie mówi, że małżonkowie stanowią jedno, dlatego jeśli zamierzasz zbudować z kimś wspólne życie, będą wam potrzebne silne podstawy. W idealnej sytuacji tworzą ją rzeczy, które łączą dwoje ludzi w sferze duchowej, intelektualnej, społecznej, fizycznej, moralnej i kulturowej. Bez wspólnej podstawy nie może istnieć jedność niezbędna do stworzenia udanego małżeństwa. To tak, jakby ktoś starał się zbudować jedną budowlę z drewnianych klocków i kloców lego. Można z tych elementów stworzyć jakąś tandetną całość, nie będzie ona jednak ani szczególnie ładna, ani bezpieczna. Celem chodzenia z drugą osobą jest odkrycie tego, co was łączy, i ustalenie, czy wystarczy to do zbudowania związku, który przetrwa całe życie. Na przykład to, że oboje przepadacie za lodami o smaku wiśniowym i nie darzycie szczególnym uznaniem filmowej twórczości Woody Allena, nie wystarczy do stworzenia trwałej relacji. Z drugiej strony to, że oboje pochodzicie z rodzin, w których istnieją bliskie związki, że oboje lubicie podróże i sporty na wolnym powietrzu, że wolicie spokojne wieczory w domu od aktywnego życia towarzyskiego i jesteście ludźmi wierzącymi, może stanowić bardzo dobrą podstawę wspólnego życia. Oczywiście, nie oznacza to, że oboje partnerzy powinni być do siebie podobni pod każdym względem. Indywidualne różnice są równie ważne dla pomyślności związku, jak to, co was łączy. Od początku znajomości należy jednak zwracać uwagę na wspólne elementy, na których będzie można budować. Piękno Każdy chce poślubić osobę, którą uważa za atrakcyjną. Z pozoru może się to wydawać rzeczą oczywistą, podobnie jak stwierdzenie: „Chcę dobrze płatnej pracy”. Bardzo ważne są jednak słowa „którą uważa”. Nie szukaj supermodelki ani jednego z dziesięciu najatrakcyjniejszych kawalerów w okolicy. Znajdź osobę, w której towarzystwie dobrze się czujesz. Pamiętaj, że atrakcyjność może wzrastać wraz z upływem czasu, podobnie jak brzydota i niechęć. Takie cechy, jak silny charakter, pozytywna postawa, inteligencja i inne przymioty wewnętrzne mogą sprawić, że atrakcyjna będzie nawet najbardziej zwyczajna osoba. Ich brak często powoduje, że najpiękniejszy człowiek staje się nieatrakcyjny. Nie przejmuj się słowami tych, którzy mówią, że można było dokonać „lepszego wyboru”. Powinieneś zwracać uwagę na to, co czyni drugą osobę atrakcyjną dla ciebie — i to nie tylko zewnętrznie, lecz również wewnętrznie. Pamiętaj, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, spędzisz z nią kolejne czterdzieści lat życia. Dlatego należy znaleźć osobę, na którą będzie można patrzeć i czerpać przyjemność z jej towarzystwa przez długi czas. Moralność Wspólne poglądy moralne partnerów są niezbędnym elementem każdej trwałej relacji. Idealnie by było, gdyby oboje partnerzy zaczęli wspólnie poznawać świat seksu jako mąż i żona. Niestety, nie żyjemy w idealnym świecie. Dane statystyczne wskazują, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż jeden z małżonków będzie miał już doświadczenia seksualne przed ślubem. Jeśli sądzisz, że sytuacja w tej dziedzinie nie jest idealna, powinieneś dążyć do całkowitej otwartości. Oznacza to przewietrzenie szaf i wydobycie skrywanych w nich tajemnic. W okresie narzeczeństwa partnerzy powinni opowiedzieć sobie o swoich doświadczeniach w dziedzinie seksu. Zaufaj, że partner udzieli ci przebaczenia i przyjmie cię takim, jaki jesteś, nie zaś jakim chciałby, żebyś był. Jeśli druga osoba nie potrafi cię zaakceptować, trzeba to uznać za poważne ostrzeżenie dotyczące waszej relacji. Oczywiście także druga osoba powinna opowiedzieć własną historię, stwarzając okazję do udzielenia podobnego przebaczenia i akceptacji, na jakie sam masz nadzieję. Jeśli nie potrafisz ich udzielić, powinieneś ograniczyć swoje zaangażowanie w tym związku. Proces ten jest równie ryzykowny, co konieczny. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że partner poczuje się przytłoczonym tym, co usłyszy („Co zrobiłeś? Z kim?”), może pojawić się również problem „wyrównania rachunków”. Jeśli lista seksualnych „dokonań” jednego z partnerów jest znacznie dłuższa od listy drugiego, mogą wystąpić napięcia w łączącej ich relacji. Należy podkreślić, że takimi sprawami należy się zająć przed rozpoczęciem planowania wspólnego życia z drugą osobą. Oprócz uzyskania akceptacji i przebaczenia partnera trzeba go udzielić również samemu sobie. Musisz nauczyć się, jak przezwyciężyć przeszłość. Jeśli z powodu dawnych doświadczeń masz negatywną postawę wobec seksu, trzeba się tym zająć przed zawarciem małżeństwa. W przeciwnym razie można popsuć fizyczne pożycie w małżeństwie. Małżeństwo stanowi spore wyzwanie nawet w idealnych warunkach. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujesz, są przeszkody z twojej strony. Zbadaj własną postawę wobec seksu i zajmij się nią, jeśli trzeba, korzystając z pomocy zawodowego terapeuty lub duchownego. Jest to bardzo ważna sprawa. Rodzice Niezależnie od tego, co o tym sądzisz, gdyby nie rodzice, nie byłbyś tym, kim jesteś (osobą, w której zakochał się twój partner). Także twój ukochany nie byłby osobą, którą darzysz uczuciem, gdyby nie jego rodzice. Właśnie dlatego w sprawie małżeństwa warto zasięgnąć rady i poprosić o błogosławieństwo rodziców. Spraw, aby rodzice stali się integralną częścią waszej relacji. Nie chodzi tutaj wyłącznie o wypowiedzenie tradycyjnego zdania, zaczynającego się słowami: „Chciałbym poślubić państwa córkę”, czego lękają się wszyscy przyszli mężowie. Chodzi raczej o to, aby od samego początku dzielić się z rodzicami swoimi planami i o to, by opowiadać im o relacji z chłopakiem lub dziewczyną w miarę jej rozwoju. Mówimy o tym, aby dzielić się z nimi swoimi zamierzeniami na przyszłość, wskazywać wartościowe cechy, które u siebie dostrzegacie oraz wyjaśniać, dlaczego sądzicie, że moglibyście spędzić ze sobą całe życie. Możecie wyjaśnić, w jaki sposób zamierzacie zaspokoić swoje materialne potrzeby (kiedy już będziecie mieli jakiś pomysł), a także dzielić się z rodzicami swoimi przekonaniami w sferze duchowej i tym, dlaczego wasza relacja wydaje się wam odpowiednia. Jeśli wszystko pójdzie gładko, rodzice z radością się was pozbędą... przepraszam, udzielą wam swojego błogosławieństwa. Jeśli tego jednak nie uczynią, jesteś winien im, samemu sobie i partnerowi to, aby wysłuchać, co mają w tej sprawie do powiedzenia. Chociaż wyrażone wątpliwości mogą przypominać policzek, warto głęboko przemyśleć ich słowa. Jak wspomnieliśmy, miłość potrafi zaślepić nawet najbardziej przytomnie myślącego człowieka. Jeśli twoi rodzice lub rodzice partnera dają sygnały ostrzegawcze, być może dostrzegli w waszej relacji coś, z czego wy sami nie zdajecie sobie sprawy. Czy pamiętacie, co powiedzieliśmy o dawnych doświadczeniach seksualnych, które mogą stanowić poważny cios dla waszej relacji, jeśli nie zostaną należycie rozwiązane? Problemy z rodzicami to cios o dwukrotnie większej sile. Rodzice mogą wam dostarczyć potrzebnego wsparcia, zachęty i rady w krytycznych chwilach waszego małżeństwa, dlatego złym pomysłem jest izolowanie się od nich od samego początku. Jeden to najszczęśliwsza liczba Jeśli ostatecznym celem chodzenia na randki jest małżeństwo, co jest ostatecznym celem małżeństwa? Pytanie wydaje się oczywiste, prawda? Spróbujcie jednak udzielić na nie odpowiedzi, a następnie poproście o to partnera, rodziców, jego rodziców itd. Przypuszczalnie otrzymacie całe mnóstwo różnych odpowiedzi, seks, towarzystwo, miłość, rodzina, akceptacja społeczna, korzyści ekonomiczne i poczucie bezpieczeństwa. Jednak większość tych rzeczy (jeśli nie wszystkie) można uzyskać poza małżeństwem, musi być zatem coś więcej — coś bardziej podstawowego i obejmującego wszystko inne, co można zrealizować tylko poprzez związek małżeński. Wspomnieliśmy wcześniej, że małżeństwo to instytucja, w której dwoje ludzi staje się jednym. Właśnie tutaj trzeba poszukiwać ostatecznego celu małżeństwa. Niezależnie od tego, czy zdajemy sobie z tego sprawę, wszyscy odczuwamy potrzebę jedności. Małżeństwo jest sposobem, w jaki tę potrzebę zaspokajamy. Jedność małżeńska obejmuje wszystkie dziedziny życia, nie ogranicza się bowiem do sfery fizycznej. Nie sprowadza się też do udzielania i przyjmowania emocjonalnego wsparcia. Jest to całkowite zjednoczenie dwojga ludzi na każdej możliwej płaszczyźnie — intelektualnej, społecznej, duchowej, emocjonalnej i fizycznej. Niestety, wielu małżonków zbyt późno odkrywa, że proces stopnienia się dwojga ludzi w jedno nie dokonuje się w sposób automatyczny w dniu ślubu. W celu osiągnięcia jedności trzeba wytrwale i ciężko pracować. Jeśli zastanawiasz się nad zawarciem małżeństwa, powinieneś zapytać potencjalnego współmałżonka: „Dlaczego sądzisz, że uda się nam stworzyć jedność małżeńską?” Pytanie to powinno zachęcić cię do przeanalizowania intelektualnej, społecznej, fizycznej i duchowej dziedziny waszego życia, aby sprawdzić, czy łączy was wystarczająco wiele, aby zbudować szczęśliwą przyszłość. Oto kilka wskazówek na temat tego, jak zbadać te obszary wspólnie z partnerem. Jedność intelektualna Podczas randki przeznaczcie trochę czasu na rozmowę o głównych wydarzeniach dnia oraz o najważniejszych sprawach w waszym życiu. Dyskutujcie o książkach lub artykułach, które niedawno przeczytaliście. Prowadźcie rozmowy na temat ulubionych programów telewizyjnych i filmów, wskazując na to, co w nich lubicie. Takie rozmowy powinny dać wam wyobrażenie o waszych zainteresowaniach. Na przykład, jeśli Jane mówi, że ostatnią książkę kupiła dlatego, że jej autor jest znany z umiejętności kreowania interesujących postaci oraz ciekawej wielowątkowej narracji, zaś Steve wyzna, że ostatnią książkę przeczytał dlatego, że była krótka, a następnego dnia musiał omówić jakąś lekturę podczas zajęć z angielskiego, stanie się jasne, że mają różne upodobania intelektualne. Chociaż nie musi to stanowić przeszkody uniemożliwiającej rozwój relacji, warto się nad tym głębiej zastanowić. Można znaleźć szczęście u boku człowieka posiadającego średnią ocen o dwa punkty niższą od własnej, bardzo ważna jest jednak zdolność komunikowania się ze współmałżonkiem na wspólnej płaszczyźnie intelektualnej. Mówiąc wprost, nikt nie chce być zmuszony do obniżania poziomu w rozmowie, aby zostać zrozumianym przez partnera. Jeśli nie jesteście pewni intelektualnego zgrania z potencjalnym współmałżonkiem, przeczytajcie tę samą książkę i wspólnie o niej porozmawiajcie. Można też przeczytać wybrany artykuł i podzielić się wrażeniami na temat wniosków, które z niego płyną. To proste ćwiczenie dostarczy wielu cennych informacji na temat waszej jedności intelektualnej oraz możliwości rozwoju w tej dziedzinie. Jedność w sferze społecznej Wszyscy mamy różne zainteresowania towarzyskie. Powstaje pytanie: Jak dalece można się różnić w tej dziedzinie? Oto kilka pytań, na które warto sobie odpowiedzieć, aby ustalić, jakie macie upodobania w społecznej sferze życia. · Jak ważną rolę w twoim życiu odgrywa sport? Na ilu meczach byłeś w tym sezonie? Ile czasu poświęcasz na sportową rywalizację lub przygotowania do niej? · Ile godzin dziennie spędzasz przed ekranem telewizora? · Jaki rodzaj muzyki lubisz? · Jakie masz zainteresowania? · Czy lubisz przyjęcia i życie towarzyskie? Jeśli tak, jakiego rodzaju? ä Czym różnią się nasze upodobania i gusty? Nie można sobie pozwolić na to, aby pytania te pozostały bez odpowiedzi, ponieważ większość ludzi nie zmienia zainteresowań i upodobań po zawarciu małżeństwa. Wraz z partnerem możecie zacząć tworzyć podstawy jedności w tej dziedzinie przed zawarciem małżeństwa. Podczas chodzenia na randki staraj się poszerzyć własne horyzonty i poproś drugą osobę, aby uczyniła podobnie. Próbuj rzeczy, którymi wcześniej nigdy nie byłeś zainteresowany. Sprawdź, czy zainteresowania partnera mogą sprawić ci przyjemność. Jeśli odkryjesz, że nie odpowiadają ci formy rozrywki preferowane przez partnera, może być to sygnał, że nie jesteście dla siebie stworzeni. Pamiętaj, że celem małżeństwa jest jedność. Jednocześnie zadaj sobie pytanie: „Jeśli on lub ona nie zmieni swoich zainteresowań towarzyskich, czy będę szczęśliwa, żyjąc u jego boku do końca życia?” Pamiętaj, że małżeństwo nie usunie problemów związanych z tymi sprawami, a jedynie je pogłębi. Jedność duchowa Jest to najmniej znany, lecz najważniejszy z obszarów, w których konieczna jest wspólnota poglądów. Duchowe przekonania obojga małżonków będą miały wpływ na wszystkie inne sfery ich wspólnego życia — od sposobu wydawania pieniędzy po postawę wobec bólu i cierpienia oraz stosunek do przyszłości. Nie chodzi o chodzenie do kościoła lub wiarę w istnienie siły wyższej. Nie mówimy tutaj o zewnętrznej duchowości. Chodzi o dążenie do wspólnego celu i kierowanie się podobnymi zasadami duchowymi. Czy łączą was wspólne poglądy w sprawach związanych z duchową stroną życia? Czy zachęcacie się wzajemnie do duchowego rozwoju, czy też delikatnie, lecz uporczywie ciągnięcie w przeciwnym kierunku? Jeśli udzielicie w tej sprawie sprzecznych odpowiedzi, powinniście na nowo przemyśleć cele, które stawiacie przed małżeństwem. Duchowy składnik twojego życia (i życia partnera) powinien stanowić podstawę waszego związku. Być może wychowaliście się w różnych tradycjach religijnych i macie odmienne poglądy w sprawie sposobu wychowania dzieci (Do jakiego chodzić kościoła? Czego je uczyć?) oraz zwyczajów religijnych waszej przyszłej rodziny. Bądźcie wobec siebie szczerzy (nie okłamujcie też samych siebie), otwarcie mówiąc, jak ważny jest dla was duchowy wymiar życia. Jedność fizyczna Na pierwszy rzut oka stworzenie fizycznej jedności z partnerem może nie stanowić większego problemu. (W rzeczywistości problemem jest zwykle powstrzymanie się przed jej stworzeniem przed zawarciem małżeństwa). Jeśli ty i twój partner odczuwacie do siebie fizyczny pociąg, istnieje wystarczająca podstawa do stworzenia fizycznej jedności. Warto jednak zwrócić uwagę na stworzenie fundamentów fizycznej jedności. Nie można jej oddzielić od jedności emocjonalnej, duchowej i społecznej. Problemy w dziedzinie pożycia seksualnego mają prawie zawsze korzenie w jednej lub większej liczbie wspomnianych sfer. W rzeczywistości zjawisko fizycznego niedostosowania małżonków niemal nie istnieje. Trudność kryje się zwykle w innych dziedzinach, a jedynie uzewnętrznia w sferze seksu. Oczywiście, mogą się pojawić przeszkody, które ograniczą pożycie w ramach małżeństwa. Aby nie napotkać na problemy w sferze fizycznej w małżeństwie, oboje partnerzy powinni ujawnić wobec siebie wszystkie cielesne braki lub ukryte deformacje. Jeśli relacja, która was łączy, jest na tyle silna, aby myśleć o stworzeniu trwałego związku, nie powinno mieć to dla was większego znaczenia. Oboje powinniście zaakceptować siebie takimi, jacy jesteście („To urocze, że masz na plecach znamię w kształcie Północnej Karoliny”). Przed zawarciem małżeństwa warto zapisać się na kurs dla narzeczonych, aby odświeżyć wiedzę na temat fizycznej intymności. Pamiętaj, że zajęcia w szkole na temat seksualności człowieka były dawno temu. Od tego czasu mogłeś usłyszeć wiele fałszywych informacji o seksie. Warto sprawdzić posiadane wiadomości u źródła, do którego masz pełne zaufanie. Należy poznać własne ciało i sposób jego funkcjonowania oraz seksualną naturę przyszłego współmałżonka. Bezproblemowe „randkowanie” Nie każdy posiada wrodzone umiejętności niezbędne do chodzenia na randki. Jeśli nie jesteś pewien, jak rozwijać sensowne relacje z osobami płci przeciwnej, przygotowaliśmy pięć wskazówek, które ci to ułatwią. 1. Bądź dostępny Jeśli szukasz kontaktu z chłopakami (lub dziewczynami), musisz przebywać tam, gdzie oni. Człowiek, który z natury nie jest osobą towarzyską, musi się tutaj zdobyć na pewien wysiłek. Pamiętaj jednak, że czym innym są rzeczy trudne, a czym innym niewykonalne. Zamiast wybierać „tradycyjną”, często bardzo frustrującą drogę prowadzącą przez bary dla samotnych i nocne kluby, można zdobyć się na bardziej nieszablonowe posunięcie. Miejskie parki, stadiony piłkarskie, imprezy organizowane przez kościół i (możesz w to wierzyć lub nie) biblioteki to wspaniałe miejsca, w których można poznawać i nawiązywać kontakty z osobami płci przeciwnej. Nie oznacza to, że powinieneś przeglądać lokalne dodatki do gazet, rozglądając się za zdobyczą. Znalezienie się we właściwym miejscu o właściwym czasie oraz przyjazny uśmiech i postawa zachęcająca do nawiązania kontaktu zwykle wystarczy do tego, aby coś zaczęło się dziać. 2. Nie panikuj Jeśli byłeś na studiach, słyszałeś pewnie o „panice absolwentów” — o stanie nerwowości, który ogarnia samotnych studentów ostatniego roku, kiedy zdają sobie sprawę, że za chwilę opuszczą miejsce najbardziej sprzyjające znalezieniu życiowego partnera. Zaczynają się wtedy umawiać z ludźmi, którzy jeszcze rok wcześnie nie mieliby u nich żadnych szans, rozpaczliwie szukając człowieka, u którego boku mogliby stawić czoła niepewnej przyszłości. Podobne uczucie lęku może nas ogarnąć w każdym wieku. Panikę może wyzwolić dowolne wydarzenie: od ślubu przyjaciółki po romantyczny film w telewizji. Człowiek zaczyna się zastanawiać, czy kiedykolwiek znajdzie partnera. Zrodzona z takich myśli depresja może spowodować, że podejmie decyzje, których będzie później żałował. Problem polega na tym, że depresja jest zwykle widoczna na pierwszy rzut oka, rzadko jest też odbierana jako coś atrakcyjnego. Ludzie mają skłonność do odsuwania się od tych, którzy nazbyt wyraźnie poszukują kandydata na współmałżonka. Chodzenie na randki lub poszukiwanie życiowego partnera nigdy nie powinno się stać najważniejszym celem w życiu. Zadbaj o harmonijny rozwój zainteresowań. Bądź dostępny, spędzając czas w miejscach, w których przebywają osoby płci przeciwnej, lecz nie traktuj ich jak potencjalnego celu. Pozwól, aby znajomości rozwijały się w sposób naturalny, a osiągniesz sukces. 3. Co pewien czas analizuj swoje relacje Jeśli chodzisz na randki z różnymi osobami, skorzystaj z okazji i oceń od czasu do czasu łączące was relacje. Przeglądając pisma kolorowe, trudno nie natknąć się na testy wzajemnego dopasowania partnerów. Zacznij je przeprowadzać z osobą, z którą się spotykasz. Celem nie musi być ostateczne rozstrzygnięcie, czy do siebie pasujecie, lecz dostarczenie tematu do rozmowy. Wszelkie dyskusje nawiązujące do rezultatów testu okażą się bardzo korzystne dla waszego związku. 4. Rozmawiaj z przyjaciółmi i osobami, do których masz zaufanie Potencjalny kandydat na męża czy żonę może zawrócić ci głowę, nie zdoła jednak ogłupić ludzi, którzy znają cię najlepiej. Pozwól przyjaciołom i członkom rodziny swobodnie wypowiadać się na temat osoby, z którą chodzisz. Weź sobie do serca ich uwagi, nie oskarżając o ukryte pragnienie zaszkodzenia waszemu związkowi. Wysłuchaj, co mają do powiedzenia. Nie ograniczaj się do próby wyjaśnienia postępowania partnera lub wytłumaczenia go. 5. Zakończ znajomość, kiedy jest na to czas Jak mówi piosenka, trzeba wiedzieć, kiedy trzymać, a kiedy wypuścić z rąk. Jeśli dojdziesz do wniosku, że nie ma dla was przyszłości, pamiętaj, że lepiej zerwać wcześniej niż później. Quiz rodzinny Czy uważasz się za specjalistę w dziedzinie chodzenia na randki? Poniższy quiz pomoże ci ustalić, ile wiesz na ten temat. 1. Który z powodów nie jest właściwym motywem umawiania się na randki? Opanowanie sztuki komunikowania się z osobami płci przeciwnej. Wnoszenie wkładu w życie innych ludzi. Urozmaicenie weekendów. Rozwijanie i kształtowanie własnej osobowości. 2. Która z poniższych rzeczy będzie miała negatywny wpływ na twoją relację z osobą, z którą umawiasz się na randki? Poświęcanie nadmiernej ilości czasu na rozmowę o tym, co jest dla was ważne. Pozwolenie, aby na pierwszym planie znalazł się fizyczny aspekt waszego związku. Wspólne próbowanie nowych rzeczy. Wprowadzenie duchowych elementów do łączącej was relacji. 3. Która z rzeczy jest najważniejsza u potencjalnego kandydata na żonę/męża? Wspólne zainteresowania. Umiejętność gotowania. Podwojenie przychodów gospodarstwa domowego. Cechy genetyczne. 4. Która z poniższych rzeczy nie wskazuje na istnienie jedności małżeńskiej? Umiejętność prowadzenia rozmowy na płaszczyźnie intelektualnej. Oczekiwanie na mecz tenisa z inną parą w weekend. Wspólny udział w akcji organizowanej przez kościół. Jedzenie tych samych resztek wczorajszego posiłku. 5. Która z poniższych strategii poprawi twoje umiejętności w dziedzinie umawiania się na randki? Dodanie lub odjęcie kilku lat od swojego wieku, w zależności od tego, z kim rozmawiasz. Noszenie koszulki z napisem „Samotny i otwarty na wszelkie propozycje”. Chodzenie z rodzicami na każdą pierwszą randkę. Spędzanie czasu w parku, kościele, na stadionie oraz na różnych imprezach towarzyskich. Odpowiedzi: (1) c; (2) b; (3) a; (4) d; (5) d opr. mg/mg

Ferro nie mógł w to uwierzyć. Postanowił sam się przekonać czy to prawda, dlatego zapytał doktora czy na pięć minut może wejść, a kiedy się zgodził, uczynił to. Przysiadł na krześle obok i wziął jej rękę do swojej. Ściskając jej dłoń, chciał żeby i ona jego uścisnęła oraz by się obudziła.
Bardzo rzadko dzielę się uczuciową stroną swojej osobowości. Nie dlatego, że jej nie mam, ale ponieważ wolę pozostawić ją dla siebie. Dzisiaj jednak będzie trochę inaczej, bo uderzył mnie w twarz fenomen kłócących się publicznie par. Być może ma to jakiś związek z fazami księżyca, ale w tym tygodniu jest ich prawdziwy wysyp. To wspaniała wiadomość dla kogoś, kto lubi je nagrywać albo chociaż relacjonować później znajomym w iskrzącej się humorem opowieści. Jeśli ktoś chciałby przedstawić taką kłótnię w zabawny sposób, to koniecznie musi zwrócić uwagę na wszystkie padające zarzuty. A to ona jest za gruba, i tępa, a jej koleżanki mogłyby latać na miotłach. Z kolei on je jak świnia, ma złą pracę i nie wie, co to punktualność. Łączy ich natomiast to, że wszyscy są nieszczęśliwi. Nie chodzi o to, że oboje mają wady. Normalna rzecz. Ja mam, ty masz, Ryan Gosling ma i z bólem serca przyznaję, że Margot Robbie prawdopodobnie też. Dojrzałość nie polega tylko na większych skłonnościach do nabywania osteoporozy i słabszej przemianie materii. To również etap, na którym przestaje się myśleć, co powinno cechować „idealną kobietę” czy „idealnego mężczyznę”. Zamiast tego zaczyna się rozważać, jaka powinna być „idealna osoba DLA MNIE”. Rozumie się już wtedy, że związek może być udany bez względu na drobne wady pod warunkiem, że druga osoba ma KLUCZOWE dla nas cechy. Na przykład ja lubię, kiedy dziewczyna jest zaradna, bardzo dużo się uśmiecha i widzi we mnie półboga. Dla kogoś innego może się liczyć poczucie bezpieczeństwa, podobne cele, uwielbienie dla podróży, światopogląd. Ważny jest natomiast fakt, że kiedy to mają, inne cechy schodzą tam, gdzie ich miejsce – na drugi plan. Na plan, kiedy nie warto nawet o nich mówić. Obawiam się, że te kłócące się pary, nie osiągają tego poziomu. Zamiast znaleźć osobę, która ma najważniejsze dla nich cechy, łapią pierwszą żabę z brzegu. Następnie ględzą, marudzą i wrzeszczą, prosząc, by zamieniła się w księcia, księżniczkę albo modelkę Victoria’s Secret. Doprowadza to do patowej sytuacji. Albo próba zamienienia żaby w inne stworzenie się nie uda (co dotyczy zdecydowanej większości przypadków), albo zakończy się powodzeniem i wypominaniem, czego ta żaba nie porzuciła dla związku. Oznacza to konieczność słuchania utyskiwań w stylu: „Gdybym nie poświęciła się dla ciebie, to dziś byłabym żoną generała!”. Niestety najlepsze związki to te, dla których nie trzeba nic porzucać. Wiem, że to wygląda na łatwiejsze niż jest naprawdę, ale litości! Nie ma sensu zachowywać się tak, jakby było się skazanym na jakiegoś niedojrzałego faceta albo na puszczalską wiedźmę! Na świecie jest siedem miliardów ludzi. Połowa z nich to płeć przeciwna! Znalezienie kogoś, z kim życie nie będzie przypominało męczarni, nie należy nawet w jednej dziesiątej do tak pracochłonnych zajęć jak urządzanie sprzeczek pełnych niespełnionych oczekiwań. W tych warunkach naprawdę nie ma sensu rozpoczynać związku z kimkolwiek, tylko dlatego, że ciocia i babcia pytają, kiedy ślub i czy nie jest się przypadkiem homo. Nie ma sensu wiązać się z kimś, kogo w każdej sekundzie życia będzie się chciało poprawiać, motywować, zmieniać i ciągnąć do góry. A jeszcze bardziej nie ma sensu wymagać od innych takiego zmieniania się. Każdy ma prawo żyć tak, jak chce, a jeśli nie można za nikogo umrzeć, to nie ma się prawa mówić mu, jak żyć. Zdecydowanie lepiej znaleźć kogoś, kto już teraz żyje tak, jak my to cenimy. Dlatego nie szukaj popsutych ludzi, co do których masz nadzieję, że ich kiedyś naprawisz. Znajdź kogoś, z kim chcesz być za to, kim jest, a nie za to, kim mógłby lub mogłaby być. Innych ludzi kochamy tylko takimi, jacy są. W każdym innym przypadku kochamy tylko wyobrażenie, jakie chcemy o nich mieć.
W obsesyjnej, nałogowej miłości kocha się nie tyle drugą osobę, co wyobrażenie o niej. Pojawia się pragnienie, żeby obiekt westchnień dopasował się do takiej fantazji. Jednostki obsesyjnie zakochane mają skłonność do dziwnych, kompulsywnych zachowań takich jak np: całowanie się z rzeczami swojego ideału, chodzenie w brudnych
Co nas do siebie przyciąga? Dlaczego czujemy tzw. "chemię" do konkretnych ludzi i to właśnie w nich się zakochujemy? Justyna Adamczyk: Czy są jakieś prawidłowości, które decydują o tym, dlaczego ktoś się nam podoba, dlaczego się w kimś zakochujemy? Izabela Cąpała: Psychologowie prześcigają się w teoriach dotyczących takich prawidłowości, na ich temat powstało już mnóstwo książek, artykułów i opracowań. Mnie się jednak wydaje, że nie można udzielić jednej, uniwersalnej odpowiedzi mającej zastosowanie w każdej sytuacji, dla każdej osoby. Trochę generalizując, można powiedzieć, że większość z nas ma pewne ukryte wyobrażenia o potencjalnym, idealnym partnerze, które wynosimy z przeszłości, z obserwacji relacji rodziców, z filmów, czy z własnych doświadczeń. Później one w nieuświadomiony dla nas sposób rzutują na to, w kim się zakochujemy. Na początku znajomości z osobą drugiej płci zwracamy uwagę najczęściej na dwa elementy - pewne podobieństwa występujące między nami oraz atrakcyjność fizyczną. Podoba się nam czyjś uśmiech, długie włosy, piękna figura lub mamy wspólne zainteresowania, studiujemy na jednej uczelni, łatwo odnajdujemy wspólny język i to powoduje, że zaczynamy się sobą interesować... Z jednej strony jest to piękne, gdyż z tego mogą rozwinąć się wspaniałe związki, z drugiej jednak wiąże się to też z pewnymi zagrożeniami dla nas. Warto uświadomić sobie, że my na początku nigdy nie zakochujemy się w drugiej osobie, ale w swoich myślach, którym przypisujemy określone imię i twarz. Gdy spotykamy osobę, która przynajmniej z wyglądu odpowiada naszym ukrytym wyobrażeniom, to potem na ich podstawie zaczynamy przypisywać jej także określone cechy charakteru, które ma nasz wymarzony "ideał". Załóżmy, że podoba mi się jakiś umięśniony mężczyzna, który z wyglądu przypomina bohatera mojego ulubionego filmu. Ja na tej podstawie mogę przypisać mu także cechy tego bohatera, czyli na przykład nabrać przekonania, że on będzie opiekuńczy i przedsiębiorczy. Albo widzę fajną dziewczynę, która uprawia sport, i wyobrażam sobie, że ona w przyszłości będzie troskliwa, będzie wprowadzać dużo pozytywnej energii i radości do naszego wspólnego domu, ponieważ z tym kojarzy mi się aktywność fizyczna. Bywa też tak, że tym, co stoi za tworzeniem własnego obrazu drugiej osoby, jest wielkie pragnienie bycia z kimś. Ta potrzeba może być tak silna, że gdy spotykamy kogoś, kto wykaże nami zainteresowanie, lub kogoś, kto choć trochę się nam spodoba i znajomość będzie rokować nadzieję na to, że będzie mogła się rozwinąć, to wyidealizujemy tę osobę i będziemy projektować na nią nasze marzenia o doskonałym związku. Niestety, nasze wyobrażenia przeważnie okazują się później niezgodne z tym, kim w rzeczywistości jest osoba, z którą weszliśmy w związek. Oczywiście nie jest to reguła, zdarza się, że czasami dobrze "trafiamy", że z czasem przekonujemy się, że ta druga osoba być może nie ma wszystkich cech, jakie jej przypisaliśmy, ale za to ma inne zalety, które nas pozytywnie zaskakują. Niemniej jeszcze raz podkreślę, że to jest coś, na co musimy bardzo uważać - my nie widzimy na początku siebie realnie, takimi jakimi w rzeczywistości jesteśmy. I z tego mogą wyniknąć problemy. Przychodzą do mnie czasem zwaśnione pary, które proszą, bym pomogła im ratować ich związki. Prawie zawsze powtarza się ten sam schemat: oni już dawno zapomnieli o tym, co im się w sobie podobało, mówią do mnie: "Jak mam dalej ją kochać? Przecież to jest zupełnie inna osoba niż ta, która mi się kiedyś podobała". Tyle że to nie jest inna osoba, ona jest cały czas ta sama. Tylko to jej małżonek dopiero po pewnym czasie bycia z sobą, gdy emocje zakochania trochę opadły, zaczął dostrzegać ją taką, jaka ona jest w rzeczywistości. Wspomniała Pani o tym, że tym, co nas do siebie przyciąga, są pewne podobieństwa. Bardzo popularna jest jednak też odwrotna teoria mówiąca, że przyciągają nas do siebie przeciwieństwa. Na przykład grzecznej, spokojnej, cichej dziewczynie może podobać się chłopak, który będzie typem wielkiego imprezowicza. W której teorii jest więcej prawdy? Myślę, że na samym początku, jak poznajemy drugą osobę, tym, co przyciąga naszą uwagę, są podobieństwa. Potrzebujemy mieć jakiś element zaczepienia, na bazie którego możemy zacząć rozwijać naszą znajomość. Gdy tylko będziemy mieli jakieś wspólne zainteresowania, wspólną pasję, na przykład oboje będziemy lubić uprawiać sport, czy tańczyć, to będzie stwarzało nam to możliwość spędzania czasu razem i dawało nam tematy do rozmowy. Natomiast rzeczywiście może być tak, że równocześnie obok podobnych zainteresowań, będziemy poszukiwać u drugiej osoby także pewnych cech charakteru, które będą przeciwstawne do naszych. Przeważnie za tym znowu będą stać nasze wyobrażenia, tyle że już nie tylko na temat wymarzonego "ideału", ale też nas samych. Jeśli myślę o sobie, że jestem wycofana, nieśmiała, introwertyczna, czuję, że brakuje mi otwartości, łatwości w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi, to bardzo możliwe, że będę chciała wybrać sobie partnera, który będzie - przepraszam za słowo - nosicielem cech, które będą wobec moich komplementarne. Nieświadomie mogę poszukiwać "wybawiciela", który sprawi, że w przyszłości poczuję się lepiej i pewniej. Tyle że znów te wyobrażenia na temat drugiej osoby oraz na nasz własny temat nie muszą być zgodne z rzeczywistością. Mężczyzna, który na wszystkich imprezach uchodzi za tak zwaną duszę towarzystwa, zabawiając wszystkich i opowiadając dowcipy, może wydawać się nam silny, zaradny, przedsiębiorczy, możemy być przekonane, że on w przyszłości zapewni nam byt, zaopiekuje się nami. Tylko że potem, gdy jesteśmy parą już od roku czy od dwóch, zaczynamy dostrzegać, że on sam w życiu także ma różne problemy, wcale nie jest taki przedsiębiorczy, zaradny i troskliwy, jak się nam wydawało, i bynajmniej nie podaje nam herbaty do łóżka, kiedy jesteśmy chore. Można powiedzieć, że im "dalej w las", tym bardziej stykamy się z prawdziwą osobą. I jesteśmy rozczarowani, czujemy się oszukani, bo ta druga osoba nie jest taka, jaka była kiedyś. Tylko czy ona rzeczywiście taka była, czy my tylko sobie ją w określony sposób wyobrażaliśmy? Myślę, że zawsze powinniśmy sobie postawić pytanie: z kim właściwie jestem? Czy ze swoimi wyobrażeniami na temat drugiej osoby, czy z realną osobą, która ma też różne wady, która nie zawsze sobie ze wszystkim radzi? Chciałam też zwrócić uwagę na to, że - tak jak powiedziałam przed chwilą - nie tylko wyobrażenia o drugiej osobie, ale także i te wyobrażenia o nas samych mogą być fałszywe. Możemy na przykład, tak jak w przytoczonym wcześniej przykładzie, być nieśmiali, czuć się niepewnie w obcym towarzystwie i wyobrażać sobie, że potrzebujemy "ratownika". Tymczasem to wcale nie musi być prawdą, możemy sobie nie uświadamiać, że mamy w sobie inne cechy, które będą sprawiać, że w przyszłości będziemy fantastycznymi mężami, żonami, ojcami, matkami i że mamy naprawdę bardzo dużo do zaoferowania drugiej osobie. Już trochę o tym powiedzieliśmy, ale sądzę, że warto to rozwinąć: skąd się biorą te nasze wyobrażenia? Czy możemy coś zrobić, aby one nami nie rządziły? W każdy nowy związek wchodzimy ze schematami, jakie wynieśliśmy z domu rodzinnego, z poprzednich związków i innych swoich doświadczeń. Gdy pracuję z osobami, które mają problemy "związkowe", staram się im pomóc uświadomić, jaki schemat ich uwiera, co takiego doświadczyły we wcześniejszych związkach oraz przede wszystkim w relacjach z rodzicami, co ma przełożenie na ich obecną postawę. Dopóki w jakiś sposób nie zobaczymy siebie, swoich wyobrażeń, swoich oczekiwań i ich nie odstawimy, będziemy mieli trudność z tym, aby nawiązać kontakt z prawdziwą osobą, będziemy ciągle kręcić się w wymyślonym schemacie. Potrzeba więc indywidualnej pracy nad sobą, aby zrozumieć, kim jestem, z czym wchodzę w życie, co mnie ukształtowało. Czyli podsumowując, można powiedzieć, że zanim wejdziemy w relację z drugą osobą, powinniśmy najpierw popracować nad poznaniem siebie? Oczywiście, idealnie byłoby poznać i zrozumieć siebie, myślę jednak, że nie zawsze jest to w pełni możliwe. Nie chodzi też o to, byście obowiązkowo przed rozpoczęciem związku wybierali się na terapię do psychologa (śmiech). Chciałam Was jedynie zachęcić do tego, byście wchodząc w nowe relacje, byli ostrożni, mieli świadomość, że nasze wyobrażenia co do drugiej osoby nie muszą być prawdą, że ta druga osoba zawsze jest żywym człowiekiem ze swoimi wadami, problemami, ranami, a nie naszą wyidealizowaną projekcją. I co za tym idzie, byście się starali poznawać takimi, jakimi jesteście naprawdę, by decyzje o wchodzeniu na poważniejsze etapy związku (wyznanie miłości, narzeczeństwo, małżeństwo) były poprzedzane długimi, szczerymi rozmowami o swoim życiu, wyznawanych wartościach, wizjach małżeństwa i rodziny oraz wspólnym przejściem choć przez kilka trudnych sytuacji, które są momentem weryfikacji cech drugiej osoby. A jak już się dobrze poznacie, byście zadali sobie pytanie: czy jestem gotowy kochać tę realną osobę z wszystkimi jej zaletami i wadami? Zakochujemy się „ponieważ”, kochamy „pomimo”. Zakochanie to troska o siebie, miłość to troska o drugą osobę. To są dwie podstawowe różnice. Moment przejścia od zakochania do miłości jest moim zdaniem jednym z piękniejszych w życiu, wręcz metafizycznym.

Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2016-11-15 14:05:22 podobno_zuzanna Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-09-13 Posty: 125 Temat: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby?Ostatnio pomyślałam, że to chyba najzdrowsze podejście, postawa, jeśli nie chce się cierpieć po rozstaniu, które może zdarzyć się w każdej chwili. Ludzie to egoiści (nie w znaczeniu: istoty nieempatyczne, niewrażliwe, samolubne itd., mam tu na myśli naturalny egoizm - nikt miłosiernie nie będzie przecież z człowiekiem, z którym nie czuje się już szczęśliwy), każdy może nas opuścić w każdej chwili, odkochać się, znudzić nami, zakochać w kimś innym. Jak wypracować taki dystans, jak osiągnąć magiczny punkt stabilności między obojętnością, letniością a za dużym zaangażowaniem. Jak lęk przed rozstaniem przekuć w stoicką akceptację, że wszystko może się nagle skończyć? Myślicie, że to możliwe? A może komuś się to udało? Czy osoba z natury dość zaborcza i zazdrosna może nauczyć się kochać w wolny sposób? 2 Odpowiedź przez Amethis 2016-11-15 15:27:14 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-11-15 15:30:43) Amethis Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-12 Posty: 2,997 Wiek: ... tu i teraz ... Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? podobno_zuzanna napisał/a:Ostatnio pomyślałam, że to chyba najzdrowsze podejście, postawa, jeśli nie chce się cierpieć po rozstaniu, które może zdarzyć się w każdej chwili. Ludzie to egoiści (nie w znaczeniu: istoty nieempatyczne, niewrażliwe, samolubne itd., mam tu na myśli naturalny egoizm - nikt miłosiernie nie będzie przecież z człowiekiem, z którym nie czuje się już szczęśliwy), każdy może nas opuścić w każdej chwili, odkochać się, znudzić nami, zakochać w kimś innym. Jak wypracować taki dystans, jak osiągnąć magiczny punkt stabilności między obojętnością, letniością a za dużym zaangażowaniem. Jak lęk przed rozstaniem przekuć w stoicką akceptację, że wszystko może się nagle skończyć? Myślicie, że to możliwe? A może komuś się to udało? Czy osoba z natury dość zaborcza i zazdrosna może nauczyć się kochać w wolny sposób?jednym z prostszych :d rozwiązańjest "żyć i być" tak jakby to miał być ostatni "dzień"jaka byś nie była, nie unikniesz cierpienia, bólu, emocjinie ma co sobie kręcić nie potrzebnych, z nadmiaru jak i totalnego braku zawsze człowiek "głupieje"zawsze jakaś forma przywiązania musi być, bo inaczej jaki sens?? gorzej gdy to do ubezwłasnowolnienia prowadzimoże w tym kontekście "Wędrowcze, droga przepadła; trzeba ją idąc, odkrywać""Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz" 3 Odpowiedź przez Makigigi 2016-11-15 15:41:50 Ostatnio edytowany przez Makigigi (2016-11-15 15:42:51) Makigigi Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-05-04 Posty: 1,199 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby?Moim zdaniem nie można kochać bez przywiązania. Wejście w związek zawsze wiąże się z ryzykiem zranienia. Warto chyba mieć na uwadze, że związki mają swoją dynamikę i często nie są na całe życie. Z taką świadomością można kochać, być przywiązanym, ale jednocześnie wiedzieć, że oboje jesteśmy wolni a miłość nie jest dana raz na zawsze. Jesteśmy ze sobą, bo jest nam razem dobrze i razem się staramy podtrzymać naszą miłość. Jeśli to się nie uda - takie jest też, że ktoś zaborczy i zazdrosny sam z siebie się nie zmieni. Z resztą zaborczość często wynika z lęku przed porzuceniem i potrzebą kontrolowania drugiej osoby. To w ogóle nie jest dobra podstawa związku. Lepsze jest pogodzenie się z faktem, że ktoś może mnie porzucić i jednocześnie zaufanie, że ten ktoś mnie kocha i nie zrani celowo. Bo pod zaborczością i nadmierną zazdrością kryje się przekonanie, że druga strona nie kocha, że nie może zasługuję na miłość, ale mogę ją wymusić. 4 Odpowiedź przez Excop 2016-11-15 15:48:56 Ostatnio edytowany przez Excop (2016-11-15 17:48:07) Excop Przyjaciel Netkobiet Nieaktywny Zawód: emeryt MSW Zarejestrowany: 2014-07-10 Posty: 10,619 Wiek: 55 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? Strach przed przyszłością w "przygniecionych kapciach", której może ewentualny partner nie podzielać, to naturalna rzecz. Każdego to czeka. Nawet tego, który tego nie chce. Takiej właśnie przyszłości. Prędzej, czy danej osoby zależy, czy te kapcie polubi, czy zdecyduje się udawać, że na codzień wygodniej jej w dwudziestocentymetrowych szpilkach i obcisłej sukni wieczorowej, bądź jemu w lakierowanych pantoflach i smokingu. Myślę, że zdecydowana większość żywi takie obawy, bo przeszłość dała im podstawy, by tak patrzeć w przyszłość. facet po przejściach 5 Odpowiedź przez cslady 2016-11-15 16:07:33 cslady 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-02 Posty: 8,041 Wiek: 29 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? podobno_zuzanna napisał/a: A może komuś się to udało? Czy osoba z natury dość zaborcza i zazdrosna może nauczyć się kochać w wolny sposób?Nie wiem czy to się liczy, ale byłam bardzo zaborczą osobą dopóki nie poszłam na studia i nie zaczęłam nad sobą pracować. Zaborczość nie jest czymś wrodzonym, tylko jest nawykiem. Nawyki można zmieniać i wypracowywać nowe, ale trzeba tego chcieć. Moim zdaniem nie da się kogoś kochać i jednocześnie nie być do niego przywiązanym. Choć to na pewno zależy jak rozumiesz słowo "przywiązanie", bo dla mnie ono nie oznacza wcale toksycznej zaborczości i uwieszenia się na ludzie to istoty egoistyczne, ale jednocześnie rozumne - mogą panować nad swoim egoizmem, jeśli tego chcą. Myślę, że rzeczywiście niewiele osób będzie chciało tkwić w związku, w którym źle się dzieje. I nie ma w tym nic dziwnego ani niewłaściwego. To zdrowe podejście. Tylko rozsądny i kochający człowiek zanim podejmie tę ostateczną decyzję, będzie chciał pracować nad związkiem. Niestety nie zawsze się to udaje, bo do tanga trzeba dwojga. Nie wierzę w coś takiego jak naturalne znudzenie się i wygaśnięcie miłości. Miłość wygasa wtedy, gdy się nie staramy, gdy nie ma wypracowanego prawdziwego zrozumienia i prawdziwej bliskości. Na to wszystko mamy wpływ. To mało? Jednak często lubimy myśleć, że niektóre rzeczy są poza naszą kontrolą, bo staramy się po swojemu, a nie tak, jak trzeba. Projektujemy na partnera własne chcenia, zamiast empatycznie i szczerze wczuć się w jego sytuację i zastanowić się nad tym, czego on chce. Osobiście nie boję się zdrowego zaangażowania i nie potrzebuję żadnej ochrony od rozczarowań. Nie wierzę w to, że mój mąż może z dnia na dzień zakochać się w innej, bo musiałby sobie na to pozwolić. To się nie dzieje jakimś magicznym sposobem, musi być gotowość i otwartość na zakochanie się. A co do stoickiej akceptacji, że wszystko może się skończyć, to odczuwam ją. Chociaż jesteśmy małżeństwem, to mój partner jest wolnym człowiekiem i ani mi się śni, by kiedykolwiek zatrzymywać go siłą. Oczekuję od niego jedynie tego, by był szczery co do swoich uczuć i by zawalczył zanim się podda. Jeśli kiedyś odejdzie, to na pewno mocno to przeżyję, ale to nie będzie dla mnie koniec świata. Jestem mu wdzięczna za wszystkie lata, kiedy jestem z nim szczęśliwa, więc jak mogłabym po tym wszystkim chcieć, by był ze mną, chociaż byłby nieszczęśliwy? Tak się nie da. "I guess all I can do is embrace the pandemonium; find happiness in the unique insanity of being here, now." 6 Odpowiedź przez Olinka 2016-11-15 20:07:02 Olinka Redaktor Naczelna Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-12 Posty: 45,378 Wiek: Ani dużo, ani mało, czyli w sam raz ;) Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? W zasadzie mogłabym podpisać się pod całym postem Cslady, oczywiście z wyłączeniem fragmentów dotyczących osobistej sytuacji. Zaborczość i zazdrość nie wynika z natury, a raczej z braku wiary w siebie i niskiego poczucia własnej wartości, dlatego to nad nią warto popracować w pierwszej kolejności. Zazdrość uzasadniona jest wyłącznie w takim przypadku, kiedy partner daje nam podstawy do nieufności, w przeciwnym razie zamiast dążyć do wspomnianej 'letniości' uczuć, to w sobie powinniśmy zacząć szukać kolei zdrowa miłość nie jest samolubna ani egoistyczna, co jednak - przynajmniej w moim odczuciu - nie wyklucza wzajemnych oczekiwań i sukcesywnej realizacji własnych potrzeb. Człowiek, który do tego dojrzeje ani nie będzie obawiał się końca związku, ani nie będzie odczuwał potrzeby kontroli nad partnerem. Osobiście nie wyobrażam sobie takiego świadomego tonowania uczuć, jeszcze bardziej nie wyobrażam sobie, aby z góry zakładać rozstanie i profilaktycznie się do niego przygotowywać. Jeśli na początku dwoje ludzi połączy szczere uczucie, o które oboje będą chcieli dbać, a konflikty będą potrafili rozwiązywać w sposób konstruktywny, to nie należy obawiać się, że coś się nagle i bez wyraźnej przyczyny skończy. Natomiast zakładanie potencjalnego rozstania może zadziałać jak samospełniające się proroctwo, co niestety zdarza mi się widywać. Ktoś, kto w sposób nieracjonalny boi się rozstania, w obawie przed zranieniem nie angażuje się wystarczająco mocno, z kolei partner zwykle to wyczuwa, traktując jak sygnał ostrzegawczyn i również nie angażuje się tak, jak zrobiłby to w innej sytuacji - w ten sposób błędne koło się zamyka. cslady napisał/a:Oczekuję od niego jedynie tego, by był szczery co do swoich uczuć i by zawalczył zanim się podobnie. Szczerość ponad wszystko, a związek z przymusu, kiedy druga strona poddaje się bez walki, co dla mnie znaczy, że przestała widzieć w tym jakikolwiek sens - nie satysfakcjonuje mnie. W takiej sytuacji lepiej się rozstać niż być ze sobą wyłącznie z rozsądku (bo dzieci, kredyty, strach przed samotnością) i na siłę. "Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu ] 7 Odpowiedź przez ruda102 2016-11-15 20:35:53 ruda102 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-03-10 Posty: 1,238 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? Dla mnie pytanie jest nieprecyzyjne? Czymże jest ten dystans między letniością a zbytnim zaangażowaniem? Jeśli zbytnie zaangażowanie to zaborczość - to uważam, że nabranie dystansu jest krokiem we właściwym jeśli ten dystans to ma być jakiś emocjonalny chłód, podejście do związku na zasadzie "w sumie to mi nie zależy" - to po co komu taki związek?Moje podejście do tematu jest bardzo bliskie temu, co napisały Olinka i Cslady. Jestem pewna dwóch kwestii - związek nie daje mi "prawa własności" do mojego faceta, a mój facet nie potrzebuje mnie do życia i ja jego też (jak skończyłby się nasz związek, nie skończyłoby się nasze życie, bo ono opiera się jeszcze na wielu innych filarach). Dlatego rozstanie jest możliwe. Zdaję sobie z tego sprawę i to mnie motywuje, by dbać o swój związek, wsłuchiwać się w swojego faceta i w siebie, dążyć do zrozumienia naszych potrzeb - bo, jak zostało już zauważone, na rozstanie w pewnym sensie "trzeba sobie pozwolić", dobre związki nie rozpadają się od tak, najpierw stają się złymi nie zamierzam się na wszelki wypadek emocjonalnie "tonować", żeby później mniej bolało - dla mnie ten ból to jest po prostu ryzyko wpisane w związek, sprzedarz wiązana, że tak powiem. Póki nie spotkałam człowieka, który był w mojej opinii wart tego ryzyka, to po prostu nie byłam w związku. A teraz po prostu uważam, że jeśli cierpienie po ewentualnym rozstaniu miałoby być "zapłatą" za to, co obecnie daje mi ten związek, to godzę się na taką cenę. Gdybym próbowała "nie angażować się za bardzo", to nie doświadczyłabym nawet ćwiartki tych wszystkich pięknych spraw, które są częścią dobrego związku - bo do tego jest potrzebna emocjonalna otwartość. Już wolę całe dobro i cały ewentualny ból niż blady cień tego co dobre, w zamian za blady cień tego, co może być złe. 8 Odpowiedź przez Wielokropek 2016-11-15 21:02:24 Wielokropek 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-01 Posty: 26,016 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? Zacznę od tytułu."Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby?" Hm... . W świecie o nazwie UTOPIA - być napisał/a:(...) nikt miłosiernie nie będzie przecież z człowiekiem, z którym nie czuje się już szczęśliwy (...)Dobrze byłoby, gdyby tak było. Jednak jest sporo związków, dowody są opisane przez liczne osoby na forum, które trwają mimo (a może dlatego) że przynajmniej jedna osoba jest w nim nieszczęśliwa.(...) każdy może nas opuścić w każdej chwili, odkochać się, znudzić nami, zakochać w kimś innym. (...)To prawda. I zupełnie nie zwracasz uwagi na to, że i 'my' możemy opuścić drugą osobę.(...) Jak wypracować taki dystans, jak osiągnąć magiczny punkt stabilności między obojętnością, letniością a za dużym zaangażowaniem. Jak lęk przed rozstaniem przekuć w stoicką akceptację, że wszystko może się nagle skończyć? Myślicie, że to możliwe? (...)Praca nad sobą, efektem której jest przytomność, czyni cuda.(...) Czy osoba z natury dość zaborcza i zazdrosna może nauczyć się kochać w wolny sposób?Może. Gdy uświadomi sobie i uwierzy (wreszcie!), że jest wartościową osobą, uzna, że nie musi mieć do życia żadnej podpórki, że nie musi trzymać drugiej osoby na smyczy/w klatce. Bo przecież zaborczość i zazdrość to objawy braku zaufania, u podłoża którego leży kiepskie (by nie napisać 'zerowe') poczucie wartości. Jeśli ktoś chce, znajdzie ktoś nie chce, znajdzie powód."Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości." Robert Rutkowski 9 Odpowiedź przez Monoceros 2016-11-15 21:19:57 Monoceros Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-03-13 Posty: 3,146 Wiek: XXX Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? Jestem z kimś dlatego, że tę osobę wybieram w wolny sposób, bez przymusu, bez nacisków. Nie dlatego, że jej potrzebuję do osiągnięcia jakichś celów. Mam wtedy szansę, że zostanę w podobny sposób wybrany przez mojego partnera. Wielu ludzi nie wierzy, że mają wystarczająco atrakcyjne cechy, aby tak być wybranymi. Stąd w związkach tyle lęku i napięcia, które powodują, że ludzie usiłują przedstawić się jako inni, niż są, próbują rozpaczliwie zaimponować otoczeniu. Stają się przez to sztuczni, pozbawieni indywidualności. Boją się zaistnieć w niepowtarzalny sposób. W przekazie społecznym i kulturowym wolność często stawia się w opozycji do idei związku. Uważa się, że jest dla niego zagrożeniem. Mówi się, że podstawową sprawą, która ma łączyć ludzi, jest budowanie poczucia bezpieczeństwa, wzajemna opieka, zapewnianie nadszarpniętego w dzieciństwie poczucia wartości. Celem związku nie jest jednak zwiększanie naszego poczucia wartości. Jeśli nie mamy go w momencie zawierania umowy na bycie ze sobą, można je odbudowywać w trakcie psychoterapii. Poczucie wartości to stan, który powstaje bardzo wcześnie w relacjach z ważnymi ludźmi, najczęściej z partner nie może być naszym psychoterapeutą ani rodzicem. Może być nam miło i sympatycznie, możemy być dumni z tego, że ta właśnie osoba nas wybrała, ale jeżeli ludzie dobierają się dlatego, że spodziewają się, iż ta druga strona dostarczy im tych wszystkich uczuć i zaspokoi potrzeby, których nigdy nie dostali w życiu, to taki związek przeważnie kończy się artykuły z gazety, tytuł "Gdy ludzie dobrze ze sobą żyją, naczynia same się zmywają" - mi się, że zaborczość bierze się ze strachu przed samotnością i z niskiego poczucia własnej wartości. Jeśli nie lubię siebie, uważam siebie za nieatrakcyjną, niefajną osobę, to jak inni mają mnie lubić czy kochać? Ja sam_a nie umiem ze sobą wytrzymać! A gdy w końcu znajdzie się ktoś, kto zechce przebić się przez tę mgłę autoniechęci, to osoba zaborcza zaczyna się bać - że odejdzie, że zostawi, że zdradzi, że kogoś będzie lubić bardziej niż mnie, że będzie się z kimś lepiej bawić ode mnie, w końcu się znudzi ITD. Dlatego zrobię wszystko, żeby temu zapobiec - będę osaczać, zabraniać kontaktów z innymi znajomymi, będę się poświęcać, urodzę dziecko, zbuduję dom, wszystko oddam - byle żeby mnie nie zostawił_a! If you can be anything, be kind. 10 Odpowiedź przez Amethis 2016-11-15 21:59:57 Amethis Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-12 Posty: 2,997 Wiek: ... tu i teraz ... Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? Toksyczna miłość w związku ma miejsce, zawsze tam gdzie jest relacja inna niż "dorosły-dorosly"Wszelkie kombinacje "dziecko-rodzic", "dziecko-dziecko", "rodzic-rodzic"Skazane są na "porażkę", kwestia też kto jakie "korzyści" z tych stanów zyskujeUżywam tych określeń w kontekście postaw, stanów emocjonalnych itd itpJeśli przywiązanie to np. wspólny kredyt, lęk przed samotnością ...To jest to sytuacja "jak pies na łańcuchu przywiązany do budy"Realia dowodzą ze i tak żyć można, nawet z "podkulonym ogonem, ochlapami w misce" w wierności, przywiązaniuSzczęśliwi rzekomo Ci którym "zerwał się łańcuch" "Wędrowcze, droga przepadła; trzeba ją idąc, odkrywać""Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz" 11 Odpowiedź przez _v_ 2016-11-16 11:14:14 _v_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-06-05 Posty: 6,036 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? dziewczyny (chłopaku) bardzo fajnie piszeciepodpisuję się pod tym wszystkimi kończynamiżałuję, że nie mam czasu, żeby wysmażyć dłuższego postawkleję tylko cytat ze stronki, którąś ktoś niedawno tutaj polecał, czyli: osób ma skłonność do przeciwstawiania relacji zbyt ciasnych i dusznych, zamkniętych i odizolowanych, o charakterze wzajemnego uzależnienia takim związkom, w których panuje dystans i chłód, podtrzymywany przez lęk przed zależnością i bliskością. Tymczasem przeciwieństwem nałogowej miłości jest zdrowa miłość, a nie inny rodzaj jej chorobliwej postaci. Na czym jednak ta zdrowa miłość miałaby polegać?Nie będzie to chyba zbyt odkrywcze, jeśli powiem, że na otwartości i autonomii. Oparty na niej związek charakteryzowałby się – odnajduję się tu w tradycji Ericha Fromma – integralnością i niezależnością każdego z partnerów, dążeniem do rozwoju i wzbogacania swego życia oraz pragnieniem tego samego dla drugiej osoby. To, co pomnaża jej doświadczenia, jest przyjmowane z radością i dlatego, że to dla jej dobra, i dlatego, że dzięki temu ona staję się bardziej atrakcyjną towarzyszką życia. Co więcej, ktoś, kto czuje się zintegrowany wewnętrznie, może zaakceptować też takie doświadczenia, które – przyczyniając się do rozwoju partnera – powodują jego oddalenie. W uzależnionych związkach już samo wyobrażenie o tym wywoływałoby partnerzy są gotowi przyglądać się swemu związkowi i poddawać go refleksji, to koncepcja uzależnienia może być narzędziem do uzyskania większej świadomości, aby móc powstrzymać rozwój zaczątków uzależnienia, obecnych w relacjach, i rozbudowywać elementy konstruktywne. Aby więc przede wszystkim – co jest dla zdrowej relacji kluczowe – w poszanowaniu swojej odrębności nie rezygnować z wcześniejszych zainteresowań i kontaktów z ludźmi, włączając je do związku jeśli to możliwe, a zarazem zachowując czas i uczucia na kontynuowanie tych zajęć i przyjaźni, w których nie będzie uczestniczyć druga nienałogowym, zdrowym związku partnerzy nie są wobec siebie zachłanni, ponieważ każde z nich – zanim zaczęli być razem – posiadało autonomię i równowagę wewnętrzną. Dlatego potrafią akceptować potrzebę prywatności, odmienne punkty widzenia i różne gusty, zdając sobie sprawę, że wymuszanie wzajemnych zobowiązań czy deklaracji do niczego nie prowadzi. Nie jest im duszno, bo nieustannie wpuszczają do swego związku świeże powietrze. Bycie razem jest dla nich szansą rozwoju. Chcą więcej rozumieć ze swojej więzi, z siebie i z partnera, dlatego dzielą się przeżyciami i stale chcą odkrywać nowe aspekty tego, co ich łączy. To pogłębia i wzmacnia ich relację. Bo – jak napisał Erich Fromm w książce „O sztuce miłości” – dzięki niej „człowiek przezwycięża uczucia izolacji i osamotnienia, pozostając przy tym sobą, zachowując swoją integralność. W miłości urzeczywistnia się paradoks, że dwie istoty stają się jedną, pozostając mimo to dwiema istotami.” 12 Odpowiedź przez Excop 2016-11-16 14:15:32 Excop Przyjaciel Netkobiet Nieaktywny Zawód: emeryt MSW Zarejestrowany: 2014-07-10 Posty: 10,619 Wiek: 55 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? Opisywane sytuacje lub pewne założenia określające związek polegający na odwróceniu pierwotnych postaw prezentowanych wobec partnera (?), to rzeczywiście stany "zarezerwowane" dla osób nie tyle niedojrzałych, co mało zaś kosztuje, niestety. facet po przejściach 13 Odpowiedź przez podobno_zuzanna 2016-11-16 20:21:48 podobno_zuzanna Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-09-13 Posty: 125 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? cslady napisał/a:Nie wierzę w coś takiego jak naturalne znudzenie się i wygaśnięcie miłościTutaj chyba powinno pojawić się pytanie, czym jest miłość, po jakim czasie się pojawia. Znam kilka historii, w których faceci (bo tak się złożyło, że zawsze to byli faceci) rozstawali się ze swoimi partnerkami po roku, 2 latach, trzech. Bo uświadamiali sobie, że to jednak nie to, że to była fascynacja, zaintrygowanie drugim człowiekiem, chemia, świetne spędzanie wspólnego czasu, wspaniały seks, ale jednak nie miłość. Rozumiem to, pewnie tak może się zdarzyć, ale rozumiem też ból i rozgoryczenie tych kobiet, które w jakimś sensie poczuły się oszukane... niech to będzie nawet roczny związek - po roku świetnego bycia razem, facet oświadcza nagle, że uwielbia Cię, świetne się z tobą dogaduje, ale nie jest w stanie cię pokochać. Dwa razy byłam w takiej sytuacji, znam też kilka takich historii. Jednak negatywne doświadczenia (zarówno własne jak i bliskich przyjaciół) ustawiają nam myślenie o świecie. Trudno wtedy nie tonować uczuć i nie przygotowywać się psychicznie na możliwość nagłego rozstania w każdej chwili. 14 Odpowiedź przez cslady 2016-11-16 20:46:47 cslady 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-02 Posty: 8,041 Wiek: 29 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? podobno_zuzanna napisał/a:Tutaj chyba powinno pojawić się pytanie, czym jest miłość, po jakim czasie się pojawia. Znam kilka historii, w których faceci (bo tak się złożyło, że zawsze to byli faceci) rozstawali się ze swoimi partnerkami po roku, 2 latach, trzech. Bo uświadamiali sobie, że to jednak nie to, że to była fascynacja, zaintrygowanie drugim człowiekiem, chemia, świetne spędzanie wspólnego czasu, wspaniały seks, ale jednak nie miłość. Rozumiem to, pewnie tak może się zdarzyć, ale rozumiem też ból i rozgoryczenie tych kobiet, które w jakimś sensie poczuły się oszukane... niech to będzie nawet roczny związek - po roku świetnego bycia razem, facet oświadcza nagle, że uwielbia Cię, świetne się z tobą dogaduje, ale nie jest w stanie cię pokochać. Dwa razy byłam w takiej sytuacji, znam też kilka takich historii. Jednak negatywne doświadczenia (zarówno własne jak i bliskich przyjaciół) ustawiają nam myślenie o świecie. Trudno wtedy nie tonować uczuć i nie przygotowywać się psychicznie na możliwość nagłego rozstania w każdej okres 2-3 lat to według mnie bardziej faza zauroczenia i intensywnego poznawania się. Nie neguję tego, że ktoś może kochać i po miesiącu, ale chodzi mi o dojrzałość uczucia. Dojrzewania nie da się przyspieszyć, ono wymaga czasu. Też byłoby mi przykro po takim zerwaniu i musiałabym je odchorować, ale czy czułabym się oszukana? Przecież na tamtą chwilę, gdy facet wypowiadał dane słowa, naprawdę tak uważał. Tyle że później seksualna fascynacja minęła, hormony nieco opadły i okazało się, że niczego więcej nie ma. Zresztą ludzie (nie tylko faceci) mają tendencję do mylenia w pierwszym okresie znajomości słów "kocham Cię" ze słowami "kocham seks z Tobą". Mam świadomość działania tych mechanizmów i dlatego nie byłabym ani zaskoczona, ani oszukana. Ot, byłoby mi przykro, że nic więcej się nie rozwinęło, ale przecież to nie byłaby niczyja wina, że miłości jednak nie ma. Można wybrać "tonowanie" uczuć, czyli zamykanie się w sobie w obawie przez skrzywdzeniem, a można spojrzeć na to pozytywnie. Uważam tak jak Ruda102, że sto razy lepiej przeżyć coś intensywnego, nawet jeśli potem zapłaci się za to jakąś cenę, niż gdyby całe życie miało mieć wyblakłe kolory. Zachowawcze życie to nie jest życie szczęśliwe. Nie można po prostu cieszyć się, że w danej chwili jest nam fajnie z daną osobą i dać sobie czas na poznawanie się? Moje koleżanki same się nakręcały i po 6-10 miesiącach widziały się już w białej kiecce z tym konkretnym facetem. W myślach już poukładały sobie z nim życie i zapewne ignorowały wszelkie sygnały przemawiające za tym, że to tylko ognisty seks, a prawdziwej bliskości tam nie ma. Wolały snuć sobie wyobrażenia niż ocenić realnie, czy naprawdę dobrze im ze sobą poza łóżkiem. Jeśli po zerwaniu poczuły się oszukane, to pytanie: przez kogo oszukane? Chyba bardziej przez siebie same, bo zaprojektowały sobie całą przyszłość, chociaż nie było ku temu podstaw. Jestem ogromną fanką życia teraźniejszością. Nadmierne wybieganie w przyszłość i podsycanie własnych oczekiwań jest tak samo szkodliwe jak życie przeszłością i rozdrapywanie starych ran. A przecież drugi człowiek tak naprawdę nie jest nam nic winny, a już na pewno nie jest winny tego, by być odpowiedzialnym za nasze szczęście aż do grobowej deski. Samemu trzeba być odpowiedzialnym za własne szczęście, wtedy dużo łatwiej będzie pozbierać się po rozstaniu. "I guess all I can do is embrace the pandemonium; find happiness in the unique insanity of being here, now." 15 Odpowiedź przez ruda102 2016-11-16 20:56:42 ruda102 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-03-10 Posty: 1,238 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? Podpiszę się obiema rękoma pod postem siebie dodam tylko, że wyobrażenia i plany jako takie nie są złe. Uważam wręcz, że podstawą dobrego związku z przyszłością jest właśnie rozmawianie o swoich wyobrażeniach dotyczących wspólnego życia i robienie najpierw drobnych, później coraz poważniejszych wspólnych planów - bez tego nie wyobrażam sobie realnej oceny, czy dwójce ludzi naprawdę jest ze sobą po drodze, czy w żyją obok siebie a nie ze że kluczem jest po prostu trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość, właśnie to, jak jest tu i teraz, a nie jak by się chciało, żeby było. Jeśli się drugiej strony słucha, a nie słyszy co się chce, to można zauważyć, w którą stronę związek zmierza. Plany i marzenia są moim zdaniem ok. tak długo, jak umie się własne chciejstwo odróżnić od tego, co druga strona realnie oferuje. Bo fakt, wiele osób (nie tylko kobiet) ma tendencję do tego, że jak dostają jeden palec, to we własnej głowie już są właścicielami całej ręki i przynajmniej połowy nogi, choć nie ma ku temu żadnych podstaw. 16 Odpowiedź przez cslady 2016-11-16 21:31:34 cslady 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-02 Posty: 8,041 Wiek: 29 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? ruda102 napisał/a:Od siebie dodam tylko, że wyobrażenia i plany jako takie nie są złe. Uważam wręcz, że podstawą dobrego związku z przyszłością jest właśnie rozmawianie o swoich wyobrażeniach dotyczących wspólnego życia i robienie najpierw drobnych, później coraz poważniejszych wspólnych planów - bez tego nie wyobrażam sobie realnej oceny, czy dwójce ludzi naprawdę jest ze sobą po drodze, czy w żyją obok siebie a nie ze sobą..Z tym planowaniem to się zgadzam, bo planowanie to nie jest gdybanie i marzenie na jawie, ale konkrety. Mnie bardziej chodziło o takie typowe fantazjowanie i myślenie, jak cudowne będzie życie z danym facetem, gdy będzie już ślub i dzieci - to myślenie typowo życzeniowe. Planowanie natomiast powinno prowadzić do konkretów, bo inaczej jest sztuką dla tak jak wspomniałaś, to musi być wspólne planowanie oparte na rozmowach. Jednak na początku związku (1-2 lata stażu) nie brałabym też do końca poważnie jakichś wielkich deklaracji i nie rozliczałabym faceta z każdego danego mi słowa i ułożonego wspólnie planu. Np. w moim przypadku już na pierwszej randce usłyszałam od faceta, że będę jego żoną. Fakt, znaliśmy się wiele lat i to nie było wypowiedziane pod wpływem chwili, a mimo tego nie oczekiwałabym przecież, że teraz już koniecznie musi mi się oświadczyć, bo inaczej to kłamca i oszust. Trzeba podkreślić, że wszystkie nasze życiowe plany nieustannie ewoluują - czasami porzucamy jakieś przedsięwzięcie, bo zainteresuje nas coś nowego, innym razem musimy coś zmienić w planie, bo pojawia się jakaś przeszkoda itp. Chodzi o to, żeby do planowania przyszłości podchodzić elastycznie. Przecież rzadko kto np. wykonuje zawód, który wymyślił sobie w podstawówce. Są osoby, które go wykonują, ale większość jednak nie, bo plany się zmieniły i to nie była niczyja wina. Dlaczego ludzie nie podchodzą w taki sam sposób do związków, tylko oczekują, że najważniejsze ustalenia mają być sztywne, zrealizowane co do joty i nie może być żadnych przeszkód, ani zmian zdania? Jeśli już mówimy o tym tonowaniu uczuć jako metodzie zapobiegania rozczarowaniom, to nie lepiej, by metodą było wypracowywanie w sobie elastyczności, pokory i umiejętności modyfikowania planów? Wtedy żyjemy ze świadomością, że związek nie jest czymś, co jest nam dane raz na zawsze, tylko on sam ewoluuje, my również się zmieniamy, a także relacje między nami ulegają mniejszym lub większym zmianom. Chodzi mi cały czas o to, żeby cieszyć się tym, co jest, kiedy akurat jest. Roszczeniowa postawa raczej nie jest zdrowa i sami się nią unieszczęśliwiamy. Nie lubię myślenia, że coś mi się należy od męża, rodziców albo życia, bo kim takim niby jestem, żeby mi się należało? Przecież nie jestem w żaden sposób lepsza od innych ludzi, żeby im się związki rozpadały, a mój musiał trwać aż do śmierci. Ot, różnie bywa. I każdy ma prawo do tego, żeby zmienić zdanie i wycofać się. Przecież nie robi się tego celowo, z jakieś złośliwości albo chęci skrzywdzenia kogoś. Często sami oczekujemy empatii i zrozumienia, a nie potrafimy empatycznie wczuć się w osobę kończącą związek i postarać się zrozumieć, dlaczego to zrobiła. To chyba dobrze, że nie zdradziła, tylko szczerze mówi, że już niczego nie czuje? "I guess all I can do is embrace the pandemonium; find happiness in the unique insanity of being here, now." 17 Odpowiedź przez ruda102 2016-11-16 21:44:09 ruda102 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-03-10 Posty: 1,238 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? Pełna facet co prawda nigdy mi nie powiedział, że chce żebym była jego żoną (powiedział za to, że z instytucją małżeństwa jest mu nie po drodze, co uważam za cenną informację, bo właśnie ucina snucia marzeń i zmusza do podjęcia konkretnej decyzji - pasuje mi to, albo nie). Za to mówi mi czasem, co chciałby ze mną robić za 10 lat, rozmawiamy o przyszłości, planujemy, jak wygląda nasze wymarzone mieszkanie (i jesteśmy zgodni, że mieszkanie a nie żaden domek). Ale przecież nie podpisujemy żadnego cyrografu, plany mogą się zmienić, oczekiwania mogą ewoluować. Też nie uważam, że facet jest mi cokolwiek winny poza uczciwością. 18 Odpowiedź przez Monoceros 2016-11-16 23:42:17 Monoceros Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-03-13 Posty: 3,146 Wiek: XXX Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? cslady więcej osób powinno przeczytać te słowa. To jest dosłownie sedno sedna tych wszystkich wątków "myślałam, że będziemy razem już zawsze" "rzuciła mnie, i co teraz?" ITD. Zwłaszcza lubię fragmentPrzecież nie robi się tego celowo, z jakieś złośliwości albo chęci skrzywdzenia choć wiadomo, że rozstania bolą, to jakże byłoby pięknie, gdyby obok bólu pojawiła się myśl - "to co przeżyliśmy razem był piękne, dzięki za te wspomnienia, mam nadzieję, że znajdziesz szczęście". If you can be anything, be kind. 19 Odpowiedź przez Olinka 2016-11-16 23:53:38 Olinka Redaktor Naczelna Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-12 Posty: 45,378 Wiek: Ani dużo, ani mało, czyli w sam raz ;) Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? Monoceros napisał/a:I choć wiadomo, że rozstania bolą, to jakże byłoby pięknie, gdyby obok bólu pojawiła się myśl - "to co przeżyliśmy razem był piękne, dzięki za te wspomnienia, mam nadzieję, że znajdziesz szczęście".Mnie niezmiennie zadziwia, że ludzie potrafią przeżyć ze sobą kilka, a czasem więcej naprawdę cudownych lat, a jednak po rozstaniu zdają się o tym zupełnie nie pamiętać. Niestety nie biorą pod uwagę także tego, że wyrzucając z pamięci te dobre chwile sami sobie w pewien sposób robią krzywdę. "Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu ] 20 Odpowiedź przez _v_ 2016-11-17 05:32:31 _v_ Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-06-05 Posty: 6,036 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? Olinka napisał/a:Monoceros napisał/a:I choć wiadomo, że rozstania bolą, to jakże byłoby pięknie, gdyby obok bólu pojawiła się myśl - "to co przeżyliśmy razem był piękne, dzięki za te wspomnienia, mam nadzieję, że znajdziesz szczęście".Mnie niezmiennie zadziwia, że ludzie potrafią przeżyć ze sobą kilka, a czasem więcej naprawdę cudownych lat, a jednak po rozstaniu zdają się o tym zupełnie nie pamiętać. Niestety nie biorą pod uwagę także tego, że wyrzucając z pamięci te dobre chwile sami sobie w pewien sposób robią to z jednego powodu: ludzie (tak, ja też kiedyś) nie potrafią się rozstać we wlasciwym momencie. walczą do upadłego tym samym zacierajac wszelkie dobre chwile - zarowno u jednej jak i drugiej strony powstaja uczucia zlosci, frustracji, agresja itp. szczerze mówiąc jak slysze wszystkie te: ale ja będe o nia/niego walczyć, chce walczyc o ten zwiazek, o milosc - to z jednej strony mi slabo, a z dtugiej mi sie noz w kieszeni otwiera. przeciez taka walka nie ma nic wspolnego z miloscis. wręcz przeciwnie - to objaw kompletnego braku szacunku dla drugiej osoby, braku szacunku dla jej decyzji i uczuc. ale do tego, żeby rozstac sie w odpowiednim momencie to obie strony musza byc dojrzale. 21 Odpowiedź przez Olinka 2016-11-17 12:42:24 Olinka Redaktor Naczelna Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-12 Posty: 45,378 Wiek: Ani dużo, ani mało, czyli w sam raz ;) Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? _v_ napisał/a:ale do tego, żeby rozstac sie w odpowiednim momencie to obie strony musza byc mąż wie, że związek bez miłości i chęci bycia ze sobą mnie nie interesuje, dlatego kiedy poczuję, że mnie nie kocha, nie dba o te relację i jest ze mną z poczucia obowiązku, to będę robić wszystko, aby się rozstać. On wie, że nie będę walczyć za wszelką cenę, tym bardziej, że dziecko mamy duże, w razie potrzeby oboje mamy gdzie mieszkać i za co żyć. Uważam - o czym zresztą napisałaś - że lepiej rozstać się we właściwym momencie robiąc to z szacunkiem i pozostając w przyjaźni niż ze sobą szarpać, męczyć i zacząć coraz bardziej nienawidzić. Dlatego rozstając się zrobiłabym to przede wszystkim dla siebie. Wydaje mi się, że jest to zdrowe podejście, zwłaszcza obserwując te pary, które zamiast dać sobie szansę na coś nowego, lepszego całymi latami tkwią w toksycznym układzie wzajemnie się można dopóki obu stronom zależy, ale ta walka to szukanie kompromisu, drogi do wzajemnego zrozumienia swoich potrzeb i oczekiwań, a nie żebranie o uwagę i uczucia. Trzeba wyczuć moment, kiedy to przestaje mieć sens, a wtedy pora zejść ze sceny. "Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu ] 22 Odpowiedź przez Peter_35 2016-11-17 12:49:12 Ostatnio edytowany przez Peter_35 (2016-11-17 12:49:58) Peter_35 Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-09-15 Posty: 131 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby?podobno_zuzanna nie, nie można kochać nie przywiązując się do ukochanej osoby. Uczucie z czasem samo przychodzi. Myślenie, mogę kochać ale nie będę się za bardzo angażowała brzmi sztucznie i takie zaplanowane. Miłości trzeba dać się pozwolić unieść a osobie, którą się poznaje dać kredyt zaufania. Miłość ma różne etapy w życiu. Nie można z góry zakładać, że się nie uda. Nie można tracić też wiary we własne marzenia, bo jak się wtedy mają spełnić? Trzeba się starać o to aby było dobrze. Trochę wiary w siebie i optymizmu. 23 Odpowiedź przez cslady 2016-11-17 12:59:16 cslady 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-02 Posty: 8,041 Wiek: 29 Odp: Czy można kochać nie przywiązując się jednocześnie do ukochanej osoby? _v_ napisał/a:przeciez taka walka nie ma nic wspolnego z miloscis. wręcz przeciwnie - to objaw kompletnego braku szacunku dla drugiej osoby, braku szacunku dla jej decyzji i chyba zależy jaką walkę masz na myśli. Na pewno nie tę zdrową, o której wyżej pisałyśmy. Nie nazwałabym walką wzajemnych przepychanek, udowadniania na siłę własnej racji, wylewania na drugą osobę swoich żali i pretensji oraz oczekiwania, że druga strona ma wziąć odpowiedzialność za nasze emocje. Wspominając o walce miałam na myśli tylko i wyłącznie próbę odbudowania dawnej bliskości (warunek jest taki, że ona musiała kiedyś istnieć). Do tego trzeba byłoby najpierw nauczyć się słuchać i wypracować w sobie choć trochę empatii. Dopóki ciągle powtarzamy "ja ja ja" i "moje moje moje", to rzeczywiście bez sensu, żeby się ze sobą męczyć. Znam pary, które o siebie zawalczyły i udało im się, ale znam też takie, które twierdzą, że walczyły, a moim zdaniem nigdy nie spróbowały zawalczyć, bo nie było w nich nawet minimalnej chęci zrozumienia. Była to raczej postawa: "to ty jesteś zły i niedobry, ja jestem biedna i nieszczęśliwa, więc łaskawie poczekam i dam ci szansę, żebyś się o mnie postarał i przyznał mi rację". Nie wiem, co musiałoby się stać, żeby zepsuł mi się związek, ale jeśli już się zepsuje, to będę walczyć tylko i wyłącznie wtedy, by będę umiała wybaczyć sobie i partnerowi nasze dawne przewinienia i zacząć od nowa. On musiałby umieć zrobić to samo. No bo to nie chodzi o to, żeby on np. odpokutowywał i wynagradzał mi swoją zdradę czy inny występek, ale o to, by "cofnąć się" do momentu, gdy w związku było dobrze i nie było jeszcze zepsutych relacji, których ta zdrada była wynikiem. Nie zastanawiałabym się: "dlaczego on mi to zrobił? Czy on już mnie nie kocha?", tylko: "w którym momencie się od siebie oddaliliśmy? Z jakiego powodu? Czy da się coś z tym zrobić?" "I guess all I can do is embrace the pandemonium; find happiness in the unique insanity of being here, now." Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Pięć składników. Wybaczanie, proszenie o wybaczenie (przepraszanie), dziękowanie, uśmiechanie się i modlitwa to pięć składników na codzienność, które nie zawiodą. Z pewnością zmienią nie tylko ludzi wokół, ale i twoje serce. Tags: małżeństwo przebaczenie relacje. Pismo Święte i święci są skarbnicą wskazówek, jak
Liczba osób żyjących samotnie, popularnie zwanych singlami rośnie w każdej grupie wiekowej. W latach 70-tych liczba osób, które moglibyśmy określić tym mianem wynosiła mniej niż 10 % , dziś GUS szacuje, że co czwarty Polak żyje samotnie, a za 10 lat liczba osób żyjących w pojedynkę przekroczy 10 milionów. Te trendy są widoczne na całym świecie. Szansa na to, że na jakimś etapie swojego życia będziemy bez pary jest właściwie równa 100 %. Singiel to już dziś nie tylko 25- latek który skacze z kwiatka na kwiatek, ale także 40-latka po rozwodzie, czy 50 -letnia wdowa. Czy można w ogóle być szczęśliwym singlem, a jeśli tak to jak? Czemu warto uczyć się bycia samemu i nie wiązać całego swojego jestestwa z partnerem? O singlach można powiedzieć wiele, ale tak naprawdę większość to stereotyp. Nie można jednym zdaniem określić całej kilkumilionowej grupy, każdy jest sam z trochę innych powodów i próba analizy całego zjawiska z góry skazana jest na klęskę. To co się zmieniło na przestrzeni lat to z pewnością większa tolerancja dla różnych modeli życia, chociaż ciągle bycie w parze jest w ścisłym top i jeśli myślimy o tym jak biologicznie zaprogramowała nas matka natura, to z pewnością stwierdzimy, że nie jesteśmy specjalnie predestynowani do życia w pojedynkę. Skąd się wzięli single? Dziś osób żyjących bez partnera jest dużo więcej niż jeszcze 20 czy 50 lat temu. Socjologowie mówią o różnych przyczynach tego zjawiska – rosnącej polaryzacji, większych wymaganiach, bogaceniu się społeczeństwa, które pozwala nam utrzymać się nawet w pojedynkę, wreszcie znacznie większej tolerancji dla takiego wyboru czy życiowej konieczności, bo bycie singlem nie zawsze jest wyborem. Dziś ludzie patrzą na życie trochę inaczej i dla mnie jest to pozytywne zjawisko. Nie ma jednego, idealnego sposobu na życie i to że do tej pory prawie wszyscy robili tak samo, żyli na jedną modłę, wcale nie oznacza, że to było dobre, czy że nam służyło. Samotność w pojedynkę bywa dojmująca, ale wcale nie oznacza, że musi się pojawić, bo bycie bez pary, nie oznacza, a przynajmniej nie powinno oznaczać izolacji od ludzi, z którymi wchodzimy w różne, nie zawsze romantyczne relacje. Samotność pojawia się przecież także w związkach. Wyobcowania i i poczucia samotności doświadczają także miliony ludzi, żyjących w parach, nie tylko Ci, którzy rano przewracają się na bok w pustym łóżku. Czy bycie singlem oznacza samotność? I czy bycie szczęśliwym bez pary jest w ogóle możliwe? “Samotność to nie jest taki potwór, jak się nam wmawia” pisze terapeutka Kasia Miller, w felietonie o singlach w “Zwierciadle”. Samotność jest okropna wtedy, kiedy podchodzimy do tworzenia związków z innymi ludźmi jako do sprawdzianu swojej wartości, jak do egzaminu z bycia “kimś”. Jeśli mamy w sobie dziurę, ziejący krater, to nikt i nic poza nami samymi go nie zapełni. Związkiem się tego nie robi i nawet jeśli w niego wejdziemy to szanse na powodzenia, na to, że po okresie pierwszej euforii i szaleństwa to szczęście utrzymamy, są marne. No ale czy single w ogóle mogą być szczęśliwi, a jeśli tak to jak? Po pierwsze, jeśli warunkujemy szczęście tym co na zewnątrz – a bycie w parze, otrzymywanie od kogoś atencji, czasu, miłości jest czymś na co nie do końca mamy wpływ- to zawsze znajdziemy powód do tego, aby być nieszczęśliwym. Jakiś procent populacji nie zbuduje w okresie całego życia długiego, wieloletniego romantycznego związku i to wcale nie dlatego że są brzydsi, głupsi, wybrakowani czy mają deficyty natury emocjonalnej. Społeczeństwo oparte na konserwatywnych wzorcach wmawia nam, że szczęście daje tylko jeden model życia ( rodzina, dzieci), ale rzeczywistość pokazuje, że jest inaczej. Osoby trwale lub tymczasowo bez pary nie muszą być samotne, smutne i depresyjne, wręcz przeciwnie. Informacje pochodzą z mojej nowej książki o związkach i miłości. Znajdziesz ją TUTAJ. Jest olbrzymia różnica jakościowa pomiędzy kimś kto przynajmniej akceptuje stan bycia bez pary i nie traktuje go niczym trądu, a osobą, która tkwi w samotności niczym w klatce. Ta pierwsza ma wiele opcji, tej drugiej one raczej nie zadowolą, bo jej jedynym celem jest poznanie partnera i zmiana statusu z “singiel” na “zajęty”. Jeśli jesteś w tej drugiej grupie, rozważ czy desperacja, usilne poszukiwanie kogoś, przy kim nie będziesz się czuć samotna / samotny ma sens. Jeśli jednak akceptujesz, że singlem się jest/bywa – to możesz wieść naprawdę fajne i spełnione życie, pełne szczęścia, radości i satysfakcji. Co robić aby być szczęśliwym singlem? Nie pogrążaj się w samotności. To najgorsza opcja. Życie nie składa się tylko z romantycznych i intymnych relacji – poza tym jest jeszcze całe ogromne spektrum możliwości. Wychodź, spotykaj się, bywaj, miej pasje, otaczaj się ludźmi, z którymi masz coś wspólnego, nawet jeśli to nie jest typowe randkowanie. Rozwijaj się! “Okres 2 lat kiedy byłam sama, bez pary, mimo że po 30 -tce to z perspektywy czasu jeden z najlepszych i najbardziej twórczych w moim życiu – napisała mi znajoma Ania. To wtedy, będąc kompletnie bez nikogo i nie angażując się w żadne miłosne relacje, odkryłam kim jestem, czego chcę, odnalazłam pasję, zmieniłam swoją drogę zawodową i uporządkowałam emocje. Wcześniej wchodziłam w związki z rozpędu. Tydzień po rozstaniu z wcześniejszym partnerem myślałam o znalezieniu kolejnego. Tym razem zrobiłam zupełnie inaczej i dziś z perspektywy 3 lat w bardzo dobrym, dojrzałym związku, mogę powiedzieć, że tamte dwa lata to była najlepsza inwestycja w siebie i przyszły związek jaką mogłam poczynić.“ Nie traktuj tego tak poważnie! Nie myśl o znalezieniu kolejnego partnera w kategoriach być albo nie być – nie każda znajomość musi skończyć się na ślubnym kobiercu – nie traktuj każdego napotkanego faceta/kobiety jako kandydata na męża/żonę – nie odbieraj też niepowodzeń w tej kwestii jako wyznacznika tego czy warto/nie warto szukać. Bądź otwarty/otwarta. Bardzo często niepowodzenia w znalezieniu partnera wynikają z tego, że mamy w sobie określony, wyimaginowany obraz idealnego związku i tej osoby, z którą chcemy go stworzyć. Przeczytaj historię o panu Cześku i Grażynce , sprawdź własne projekcje. Ciekawe wnioski zawiera choćby raport o singlach przeprowadzony przez portal Sympatia. Wynika z niego między innymi, że blisko 35 % osób w wieku 25-39 lat wyklucza związanie się z kimś kto ma dzieci z poprzedniego związku, 20 % nie związałoby się z osobą po rozwodzie. Wiele osób, w innych badaniach deklaruje ciągle przywiązanie do terminu swoistego mezaliansu i wyklucza związek pomiędzy osobami o różnym statusie zawodowym/materialnym czy pochodzeniu. Jeśli będziemy do związków podchodzić jak do kupna auta, które ma być idealne, to z całych poszukiwań mogą wyjść nici, a sam proces nasz głęboko unieszczęśliwi. Czerp radość z codzienności i bądź wdzięczna/wdzięczny. Życie, w którym umiemy się cieszyć tym co mamy jest zawsze lepsze. Czy w parze, czy w pojedynkę. O tym więcej tutaj. 6 prawd o miłości, które musisz znać, żeby kochać naprawdę Ucz się bycia samemu także w związku Może stwierdzisz, że to skrajny pesymizm, ale dla mnie to raczej realizm. Żyjemy coraz dłużej, mamy zupełnie inne priorytety niż kiedyś, a bycie samemu czy po rozwodzie, przestało być stygmatem. Czy nam się to podoba czy nie, blisko połowa małżeństw się rozpada. Danych na temat rozpadania się długoletnich związków partnerskich nie znalazłam, ale z pewnością nie są bardziej optymistyczne. Ze wspomnianego już raportu o singlach wynika, że większość z nas ma za sobą około 3-5 zakończonych związków. Niektóre trwały kilka miesięcy, inne kilka lat, ale szanse na to, że nawet w idealnym z dzisiejszej perspektywy małżeństwie dożyjemy wspólnie starości nie są nigdy równe nawet 50 %. Czy nam się to podoba, czy nie, w życiu bywa różnie. Z tego właśnie powodu, warto nie traktować bycia w parze jak tlenu i nie inwestować WYŁĄCZNIE, w taką relację. Nie, nie oznacza to szukania alternatyw czy stania na jednej nodze. Nie, nie jest to nic złego. Warto, aby ludzie w związku mieli oprócz siebie COŚ JESZCZE. Nie tylko wspólny dom, dzieci i psa. Także coś swojego, własną pasję, znajomych, pracę, odskocznię od bycia we dwoje. Jeśli związek absorbuje nas w 95 % to niech znajdzie się chociaż miejsce na to 5 %, w którym wyrazimy siebie poza związkiem, w inny sposób. To ważne i czasem po prostu ratuje przed wpadnięciem w czarną dziurę kiedy związek się kończy albo dzieje się w nim coś złego. 6hDY.
  • xl9gg8y9z6.pages.dev/130
  • xl9gg8y9z6.pages.dev/57
  • xl9gg8y9z6.pages.dev/81
  • xl9gg8y9z6.pages.dev/327
  • xl9gg8y9z6.pages.dev/321
  • xl9gg8y9z6.pages.dev/121
  • xl9gg8y9z6.pages.dev/103
  • xl9gg8y9z6.pages.dev/363
  • xl9gg8y9z6.pages.dev/169
  • kochamy drugą osobę czy własne wyobrażenie o niej