Twoje dziecko nie lubi warzyw i owoców? Mamy na to niezawodne sposoby! Jako rodzice dokładamy wszelkich starań, aby nasze pociechy były zdrowe, bezpieczne i szczęśliwe. Nic więc dziwnego, że częstym problemem, który spędza sen z rodzicielskich powiek jest niechęć malucha do warzyw i owoców. Jak sobie z tym poradzić? Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, by w ciągu dnia spożywać pięć porcji warzyw i owoców. Mogą one być podane w różnych postaciach – jako zupy, soki, surówki czy też jedzone na surowo. Są one źródłem niezbędnych witamin i soli mineralnych, a także błonnika, który działa jak naturalna zmiotka, wiąże toksyny oraz zbędne produkty przemiany materii i „wymiata” je z organizmu. Dziś rodzice mają coraz większą świadomość i wiedzą, jak niezwykle ważne jest dostarczenie tych dobroci dla młodego, rozwijającego się organizmu dziecka. Stąd też biorą się ich troski, gdy maluch odmawia jedzenia warzyw i owoców. Poniżej przedstawiamy pięć prostych i skutecznych porad, które pomogą rozwiązać ten problem! Świeć przykładem Dzieci bardzo chętnie naśladują domowników i to już od najmłodszych lat. Dziewczynki ochoczo przymierzają maminą garderobę, a chłopcy chcą na równi pomagać tacie podczas majsterkowania czy naprawy kranu. Warto wykorzystać ten fakt, by zachęcić dziecko do zmiany jego nastawienia do zdrowych przekąsek. Oczywiście, sami musimy dać dziecku dobry przykład i to nie słowem, a czynem. Malec nie przekona się do warzyw i owoców, jeśli my sami nie będziemy się nimi zajadać. Zabawa w ogrodnika To świetny sposób na sprawienie olbrzymiej frajdy nie tylko dziecku, ale i sobie. Nasza pociecha będzie miała wielką satysfakcję, podczas obserwowania rozwoju roślin, ale nie tylko! Wszak na grządkach często goszczą motyle, spijając sok z dojrzałych jabłek, w norkach mieszkają myszki, podjadające marchewkę prosto z rabatki, a czasem wpadają tu też sikorki i wróbelki, by posilić się poziomkami, porzeczkami czy ziarnami słonecznika. Nic, tylko brać z nich przykład. Co ważne, by rozpocząć przygodę z warzywniakiem, wystarczy mały skrawek trawnika, skrzynka na balkonie a nawet parapet. Dla dziecka będzie to z pewnością wciągające doświadczenie, bo jest ono z natury ciekawe świata. Będzie chciało bacznie obserwować i pomagać w pracach polowych, a w końcu zechce spróbować wyhodowanych przez siebie przysmaków. Zapomnij o przymusie Wielkim błędem dorosłych jest zmuszanie dzieci do jedzenia warzyw i owoców pod rygorem kary. „Jeśli nie zjesz groszku, nie dostaniesz deseru!” – kto z nas nie słyszał tego w dzieciństwie od rodziców? Stwarzanie takiej atmosfery przy stole nie jest niczym dobrym. Również składanie dziecku obietnic w stylu: „Jeśli zjesz jabłuszko, to pójdziemy na plac zabaw” jest błędem. Zachowanie takie albo przynosi krótkotrwały efekt albo może wręcz spowodować skutek odwrotny do zamierzonego i dziecko zacznie buntować się jeszcze mocniej. Nie zrażajmy się też początkowymi niepowodzeniami w nakłonieniu latorośli do polubienia warzyw i owoców. Lepszym rozwiązaniem będzie ustawienie w zasięgu ręki dziecka patery z owocami i zaprzestanie ciągłego namawiania do ich spróbowania. Zaakceptujmy też to, że dziecko może nie przepadać z pewnymi smakami – jeśli nie lubi ono gotowanej marchewki, może zasmakuje mu za to lekki mus z karotki albo przyrządzone w domowym piekarniku marchewkowe chipsy? Daj dziecku wybór Nasza pociecha z większą chęcią zje coś, co sama wybrała niż to, co jej odgórnie narzucimy. Starajmy się zatem umożliwiać jej podjęcie decyzji, chociażby co do deseru i spytajmy wprost – winogrona czy daktyle? Warto też zabierać dziecko ze sobą na zakupy i wspólnie z nim decydować, jakie warzywa i owoce znajdą się w koszyku. Jeszcze więcej satysfakcji da dziecku poczucie, że wybiera zdrowe przekąski nie tylko dla siebie, ale i dla reszty rodziny. Zachęci je to też do próbowania wybranych dobroci. Wspólne pichcenie To dobry sposób na przekonanie dziecka do warzywnych i owocowych przysmaków, który jest jednocześnie wspaniałą zabawą dla całej rodziny. Dzieci lubią pomagać, więc poprośmy je o pomoc w kuchni – niech umyją warzywa lub obiorą banany. Zadbajcie też o to, by potrawy na talerzach były nie tylko kolorowe – przygotowując chociażby kanapki, rozbudźmy wyobraźnię dziecka i wspólnie stwórzmy uśmiechniętą buźkę albo statek z żaglami na pajdzie chleba, wykorzystując plasterki rzodkiewki, twarożek i szczypiorek. Możliwości są nieograniczone, popuśćmy tylko wodze fantazji. Taki posiłek może tylko zwiększyć apetyt na zdrowe przekąski. A może przygotujecie razem sałatkę do obiadu? Co więcej, nie trzymajmy się kurczowo przepisu – podpytujmy dziecko, czy dodałoby coś jeszcze do posiłku, a jeśli ma na to ochotę, pozwólmy mu na to. Świetnym pomysłem będzie też zaproponowanie małemu niejadkowi wspólnego przygotowania podwieczorku dla taty z jego ulubionych owoców. W kolejnym wpisie przedstawimy Wam kilka prostych i niezwykle smacznych przepisów na owocowe i warzywne rarytasy, które pokochają zarówno najmłodsi, jak i ciut starsi. A jeśli i Wasze dziecko było warzywno – owocowym niejadkiem, dajcie nam koniecznie znać w komentarzach, w jaki sposób poradziliście sobie z tym problemem. Aleksandra Doroszkiewicz Z wykształcenia prawniczka, która wybrała spokojne życie na wsi w rytmie slow life. W pięknych okolicznościach przyrody robi to, co kocha najbardziej, czyli pisze. Szczęśliwa partnerka Mariusza. Od niedawna mama Jagódki. Właścicielka licznego stada zwierząt – kotów, kur, gęsi i kóz. Miłośniczka dobrego jedzenia, francuskich komedii i długich spacerów, również w czasie deszczu. Pasjonatka ogrodnictwa – zarówno rabaty kwiatowe jak i grządki warzywne są jej oczkiem w głowie. Każdej jesieni przywdziewa kuchenny fartuszek i zamyka smaki lata w różnej maści buteleczkach, słoikach i słoiczkach. W wolnych chwilach lubi majsterkować.
Wytnij z papieru uszy i przyczep do czarnej opaski na głowę. Ogon wykonasz z czarnego futerka, które kupisz za kilka złotych w pasmanterii. Pomaluj dziecku twarz - najważniejszy jest czarny nos i wąsy. Strój kota dla dziecka sprawdzi się zarówno dla dziewczynki, jak i dla chłopca. Jak podać dziecku owoce? To niby banalne, a jednak dość istotne pytanie ZWŁASZCZA NA POCZĄTKU rozszerzania wiesz, że małe owoce jak np. borówki należy przekroić wzdłuż? Nie, nie w poprzek, dlaczego? Ponieważ ich średnica nie ulegnie zmianie i nadal mogą stwarzać zagrożenie dla drożności dróg oddechowych dziecka. Ale! Nie chodzi o to, by Was straszyć. Od początku rozszerzania diety możecie podawać dziecku owoce. Najlepiej wybrać sezonowe. No tak, w lutym kiepsko z soczystymi, świeżymi truskawkami z polskiego ogródka:) Wtedy możecie wybrać np. mrożonki. Skorzystajcie z naszej grafiki, by zobaczyć jak podawać nasze wskazówki (pamiętajcie o tym, że to WY- rodzice, najlepiej znacie swoje dziecko, jego możliwości oraz umiejętności gryzienia, żucia, połykania. Nigdy nie zostawiajcie dziecka samego podczas posiłku!). twarde owoce jak np. jabłko podaj dziecku w całości (maluszkom dopiero zaczynającym obierz ze skóry, możesz też lekko podgotować na parze, by zmiękło). Czy w skórce czy bez – to już zależy od wyboru dziecka. Jeśli lubi i radzi sobie ze skórą, nie ma powodu by mu ją obierać,banana i inne śliskie owoce jak np. melon, gruszkę możesz obrać do połowy, tak by skóra tworzyła uchwyt:),z niektórych owoców możesz wycisnąć smaczny sok,małe owoce np. winogrona czy borówki zawsze podawaj pokrojone wzdłuż, nie w poprzek,nie ma potrzeby odwlekania momentu podania np. truskawek, czy innych owoców uznawanych za potencjalny alergen. Po prostu podaj małą ilość i obserwuj. W tym samym czasie nie wprowadzaj do jadłospisu dziecka innych nowości, by mieć jasność co ewentualnie uczuliło,staraj się podawać dziecku sezonowe owoce, mrożonki też są ok:),plamy z truskawek czy arbuza zmyjesz bez problemu wrzątkiem. Polej plamę zaraz po jej pojawieniu się. Oczywiście najpierw zdejmij ubranie z dziecka 😛owoce możesz także wykorzystać do różnych dań: śniadaniowej kaszki, koktajlu, placuszków, naleśników, zupy owocowej, past post to tylko ułamek PRAKTYCZNEJ WIEDZY na temat bezpiecznego i spokojnego rozszerzania diety. Jeśli chcecie dowiedzieć się wielu innych praktycznych informacji, skorzystajcie z naszego kursu BLW online. Ale! Najpierw poczytajcie opinie z pierwszej edycji kursu:Małgorzata Jackowska – dietetyczka„Jestem wielką fanką BLW i stosowaliśmy samodzielne jedzenie z moimi synami. Opierałam się na ksiązce Bobas Lubi Wybór i zagranicznych stronach internetowych, nie było jeszcze grup na facebooku i bloga Alaantkowego. A teraz? Cała potrzebna wiedzę o BLW dostępną w pigułce możecie znaleźć nie tylko na warsztatach i blogach ale też na kursie Asi i Ani. Nie tylko teoria ale i mnóstwo praktyki – polecam Wam bardzo!”Monika Garboś – trener mama„Przejrzałam już Wasz kurs! Bardzo Wam gratuluje stworzylyscie coś naprawdę świetnego i przydatnego! Będę go polecać mamom, które pytają mnie o rozszerzanie diety.”Agnieszka Lisowska„Za mną 6 z 7 lekcji. Jestem bardzo zadowolona. Po pierwsze, to zachęciłyście mnie do zapisania się na kurs pierwszej pomocy(…)”Kasia Kościów„Brawo brawo jak na to, że ja raczkuje od dobrych dwóch tygodni z BLW to kurs ten powstał akurat w czas zbiór najważniejszych, praktycznych informacji, jak i teoretycznych w zakresie pierwszej pomocy (za to mega dziękuję).”Paulina Kwapiszewska„Rozpoczęliśmy rozszerzanie diety po obejrzeniu wszystkich nakręconych przez Was filmików. Bardzo ułatwiło nam to zadanie, bo wcześniej kłębiło się w mojej głowie milion pytań – Co już można podać, w jakiej formie, jak z siedzeniem, co z tą łyżeczka i czy w ogóle moje dziecko jest gotowe? Mój Mąż nie był na początku zbyt entuzjastycznie nastawiony na kurs online, ale po 1 odcinku stwierdził, że jest BARDZO pozytywnie zaskoczony.”Zuza Skrzyńska„Wszystkim niezdecydowanym rodzicom polecam kurs online z rozszerzania diety metodą BLW. Rozwiewa wątpliwości i pokazuje, jak krok po kroku rozszerzać dietę malucha zgodnie z duchem BLW, w jaki sposób przyrządzać posiłki, od czego zacząć, na co zwrócić uwagę, jak i kiedy zastosować pierwszą pomoc. Spora ilość materiałów do pobrania i materiały w formie video sprawiają, że przyswojenie tej wiedzy jest łatwe, a przygotowanie się do rozszerzania diety niemowlaka wcale nie musi zająć dużo czasu. Dla mnie dużą wartością dodaną jest możliwość zadawania pytań i dyskusji z innymi kursantami za pośrednictwem zamkniętej grupy na Facebooku – jak wiadomo dylematy dotyczące rozszerzania diety pojawiają się nie tylko na samym początku. Fajnie jest móc zadać pytanie i podyskutować również na dalszych jego etapach”.Jeśli nadal się wahasz, spójrz, kto objął patronat merytoryczny nad naszym kursem. To wspaniali i bardzo mądrzy specjaliści:DOMINIKA WOJSZ – Lekarz rodzinnyMAŁGORZATA JACKOWSKA – DietetykKAMILA KWIETNIEWSKA – Technolog Żywności i Żywienia CzłowiekaMARCIN SYDOR – Ratownik MedycznyNasz kurs przeszli też znani i lubiani rodzice niemowlaków – blogerzy i blogerki, SERDECZNIE!OSTATNIE 4 DNI SPRZEDAŻY KURSU W WERSJI MARCA (PONIEDZIAŁEK) STARTUJEMY Z GRUPĄ WSPARCIA. DOWIEDZ SIĘ WSZYSTKIEGO O KURSIE, POZNAJ TEMATY LEKCJI I PAKIETY: Chcesz poznać nasze książki i ebooki z przepisami? Wszystko to znajdziesz w jednym miejscu – naszym alaantkowymSKLEPIE. Read Rozdział 39. Spa. from the story Zakazany Owoc by WiktoriaWalukiewicz8 (Bloody Roza) with 24 reads. bxb, miłość, piekło. Kiedy się obudziłem czułem jak Cr 24 września 2014 … w pysznym, świeżo wyciskanym soku! Czy znacie sposób, żeby Wasze dzieci, szczególnie niejadki, wprowadziły do swojego organizmu pakiet widoczny powyżej? Ja znam. Ale zacznijmy od początku. Pamiętacie notkę o „Maksiu niejadku”? Napisałam wam wtedy: „Maks 3 lata nie jadł mięsa. Nie jadł kotlecików, nie jadł pieczonego, smażonego, wędliny. Nic. Jedyną namiastką mięsa były parówki. Więc czytałam ich składy, badałam, analizowałam.. Gdzie mięsa najwięcej i z szynki, a nie MOM. Maks nie jadł też jajek, ale lubił omlety, naleśniki i placki. Nie jadł warzyw. Tylko paprykę. Więc dostawał ją codziennie do śniadania, aż któregoś dnia odkryliśmy, że Maks lubi świeżo wyciskane soki. Więc robiliśmy je mu codziennie, przez rok, przemycając w nich marchew i pomidora. Dla każdej rzeczy której mój syn nie jadł wyszukiwałam zastępstwo i starałam się je podać tak, żeby młody uznał to za jadalne.” Dobre nawyki są dobre, pod warunkiem… że się o nich pamięta. My w pędzie życia z dwójką dzieci nie zawsze mieliśmy chęci wyciągać ogromny sprzęt i robić sok. Chyba po prostu trochę zapomnieliśmy jakie to świetne i pomocne narzędzie. Temat powrócił żywo w weekend jako, że testowaliśmy nową sokowirówkę Philips (HR1871/70). A wyglądało to tak —> filmik. Co zabawne mój syn wie, ze nie je 70% obecnych w soku warzyw i owoców (w życiu nie tknąłby surowej marchewki, ogórka, pomidora, ananasa, śliwek czy mango), jednak kocha je …pić! Wrzuca dzielnie całe warzywa, kawałki owoców i wypija ze smakiem. Na posiadaniu niejadka w domu korzysta cała rodzina, jako, że my i Lenka także chętnie raczymy się świeżym, odżywczym nektarem. Zaskoczyła nas też sokowirówka sama w sobie. Pińcet ;) razy szybsza niż nasza ostatnia i co najważniejsze po stokroć łatwiejsza w czyszczeniu (funkcji pre clean i czyszczenie w 1 minutę dzięki wysokopolerowanemu sitku oraz funkcji wstępnego czyszczenia). Z informacji producenta wynika, że wyciska 10% soku więcej niż inne sokowirówki (do 2,5l soku za jednym razem!). Duży otwór pozwala na wrzucanie owoców i warzyw w całości. Posiada funkcję wstępnego czyszczenia, oczyszczając sitko z włókien miąższu. Po takim zabiegu można wszystkie elementy śmiało myć w zmywarce. Powróciliśmy więc do dobrych nawyków i soki pijemy (i zamierzamy pić) codziennie. Sprzętu nie chowamy, bo pamięć jest ulotna. Choć w sumie to mamy dwoje 'przypominaczy’. Głównie tego starszego, który codziennie upomina się o swoją porcję pysznego soczku.. Magia! :) No5S.